niedziela, 22 lutego 2015

Rozdział I

        Jestem Izabela Maria Annabeth Vaz, ale znajomi mówią mi Izz. Mam 16 lat, mieszkam w Anglii. Jestem średniego wzrostu brunetką, ale nie do końca, bo mam czerwone pasemka i końcówki. Włosy sięgają mi, aż po koniec pleców. Moje oczy są w kolorze szarym, co jest dziwne, bo nikt w rodzinie takich nie ma. Jest początek roku szkolnego w nowej szkole. Nie znam tam nikogo, prócz moich najlepszych przyjaciół Natali, która jest w moim wieku i Jack’a, który jest starszy o rok. Natali to dziewczyna mojej postury, chodź troszkę niższa, o blond krótkich włosach i oczach niebieskich jak morze, Jack jest bardzo wysokim chłopakiem o czarnych włosach, które zawsze są skierowane w różne strony. Jego oczy także są szare, ale ciemniejsze od moich. Moi przyjaciele są dla mnie najważniejsi.
      Jest połowa września, a ja nadal gubię się w tej szkole. Na pierwszej lekcji mam biologie, sala znajduje się na drugim piętrze, a ja nigdy nie mogę do niej trafić. Właśnie myślę  gdzie mam skręcić, gdy ktoś zakrywa mi oczy.
- Co do…- mruknęłam – Natali, puść mnie!
- Skąd wiedziałaś, że to ja?  - spytała zawiedziona.
- Bo tylko ty mi zakrywasz oczy –powiedziałam z uśmiechem – i czasem Jack, ale on ma większe dłonie
- Co racja, to racja – powiedziała śmiejąc się Nat – To jaką mamy pierwszą lekcję?
- Biologie, a ja nadal nie wiem jak powinnam pójść – mówię z irytacją
Nat wzięła mnie pod rękę i poszłyśmy schodami w górę i już byłyśmy koło sali, gdzie miałyśmy lekcje.
- Widzisz jakie to proste – zaśmiała się Nat
- No, dobrze, że Cie mam – przytuliłam ją – zaraz dzwonek chodźmy zająć miejsca.
Weszłyśmy do klasy, gdzie chyba byli już wszyscy. Zajęłyśmy trzecią ławkę od końca jak zawsze. Rozmawiałyśmy o zadaniu na matmę, która była następna, chcąc się upewnić, że mamy podobne wyniki. Rozbrzmiał dzwonek. Pan Froch wszedł do klasy.
- Dzień dobry, droga młodzieży- powiedział Froch
- Dzień dobry, panie psorze- odpowiedzieliśmy wszyscy razem
      Froch jest to niski mężczyzna, może po trzydziestce. Jego włosy są na wpół czarne-wpół szare. Jego wzrok jest piorunujący, kiedy Ci się przygląda ma się wrażenie, że przewierca duszę.  Nie lubię kiedy zadaje jakieś pytanie i nikt nie zna odpowiedzi, poza mną, wtedy zawsze spogląda na mnie i ja muszę odpowiedzieć.
- Dzisiejsza lekcja jest o świecie zwierząt – oznajmił p. Froch – Kto mi powie, co to jest heterotrof? – spytał  – Jak zwykle „las rąk”. To może…-  spoglądną w moją stronę i już wiedziałam, że to ja będę musiała odpowiedzieć- może Iza mam odpowie.
Starałam się przypomnieć co to było. Powoli wstałam i nagle do klasy weszła nasza wychowawczyni p. Likos. Wybawienie pomyślałam.
- Dzień dobry, przepraszam, że przeszkadzam, ale mam wiadomość dla moich wychowanków – oznajmiła z uśmiechem p. Likos- Kochane dzieci, chce was poinformować, że będziecie mieć nowego kolegę w klasie. 
Wszędzie było słuchać szepty i ruch.
-Spokój – powiedziała donośnym głosem wychowawczyni, i wszyscy się uspokoili – Luke, pozwól.
       Za pleców p. Likos wyszedł wysoki blondyn o… nie do wiary o szarych oczach. Był ubrany w glany, czarne spodnie i ciut przydużą koszulkę z Green Day’a. Wpatrywał się we mnie, było mi gorąco i słabo. Źle się poczułam i straciłam przytomność.

      Byłam w szkolnej sali gimnastycznej. Paliła się tylko jedna lampa na suficie. Nikogo chyba tu nie było. A jednak ktoś był. W rogu sali była jakaś postać. Zbliżała się do mnie. Zwróciłam się w stronę drzwi, zaczęłam biec, ale było za późno. Ktoś chwycił mnie za rękę i przyciągnął w swoją stronę. Staliśmy centralnie pod lampą. Spojrzałam w przód i zobaczyłam tylko czyjąś klatkę piersiową. Podniosłam głowę w górę i zamarłam kiedy zobaczyłam twarz. Był to…


-----------------------------------------------------------------------------------------

Jeśli przeczytałeś/aś pozostaw komentarz. Napisz co Ci sie podobało, a co nie. Krytykę przyjmuję b.dobrze.

2 komentarze:

  1. Generalnie nie musiałaś od razu tak szczegółowo opisywać głównej bohaterki i jej przyjaciół. Można napisać kilka cech w jednym rozdziale, kiedy postać wykonuje jakąś czynność i tak po trochu w dalszych i można tak zwrócić uwagę na różne detale. W ten sposób wiemy co nie co o bohaterze, bez żadnego przedstawiana, a to jest kompletnie niepotrzebne. Niektórzy mogą uznać, że opowiadanie będzie nudne, po kilku zdaniach, a każdy chciałby uniknąć takiej sytuacji.
    Dopatrzyłam się też kilku powtórzeń, ale to już mały szczegół.
    "Pochyliłam głowę w górę (...)" To zdanie nie ma sensu. Nie można pochylić głowy w górę. Można ją podnieść do góry. Pochylić, to znaczy inaczej - spuścić głowę, czyli nie patrzyłabyś wtedy w górę, tylko w dół.
    Poza tym opowiadanie zapowiada się ciekawie i na pewno będę śledzić twojego bloga ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za rady.jestem w tym świeża,ale spróbuję się poprawić.nie zwróciłam na to uwagi, że napisałem pochyliłam zamiast podniosłam :c

      Usuń

Proszę komentuj :*