wtorek, 28 kwietnia 2015

Rozdział XIV

            Obudził mnie jakiś hałas dobiegający z dołu. Siadłam na łóżku i przetarłam twarz. Była mokra. Czyżbym płakała przez sen? To do mnie nie podobne. Związałam włosy w niedbałego koka i zeszłam na dół. Po kuchni i salonie krzątali się Nat z Lukiem. Sprzątali.
- Czemu, mnie nie obudziliście? – spytałam troszkę z pretensją, bo to była moja impreza, a oni sprzątają – Przecież bym Wam pomogła.
- Woleliśmy, żebyś wypoczęła po tym co się stało dziś w nocy – podeszła  do mnie Nat i przytuliła – Jak się czujesz?
- Boli mnie głowa i oczy – przyznałam – Jestem wkurzona na Martę i Jack’a, a zarazem jest mi strasznie smutno.
- Będzie dobrze – pocieszała mnie Nat.
- Zobaczymy – uśmiechnęłam się smutno – Pójdę się przebrać i Wam pomogę.
            Poszłam do pokoju. Włożyłam dresy i czarną koszulkę. Sprawdziłam godzinę. Jedenasta. Przejrzałam wiadomości, bo nie pamiętałam co było od kogo. Przeprosinowe od Jack’a i jedna od nieznanego numeru. Przeczytałam ją jeszcze raz.

                  „Przyjadę na weekend. Będę koło południa. Do zobaczenia ~ Matt”

Matt przyjedzie na weekend. Ale fajnie- pomyślałam. O, boże przecież dom jest nie ogarnięty, a on ma być za około godzinę. Zbiegłam po schodach na dół i wpadłam do salonu.
- Co się stało? – zdziwiła się Nat
- Matt, przyjeżdża – oznajmiłam – Będzie tu za godzinę.
- O. matko – pisnęła Nat – musimy się śpieszyć.
- Kto to Matt? – zapytał zdezorientowany Luke.
- Matt, to mój starszy brat. Ogólnie jest na studiach w Londynie, ale czasami wpada – wyjaśniłam mu.
            Zaczęliśmy sprzątać. Każdy wziął jedno pomieszczenie. Luke salon, Nat kuchnie, a ja hol i tył domu.
            Matt jest moim starszym bratem. Ma 21 lat. Od dwóch studiuje na UCL ( University College London). Jest wysokim brunetem o ślicznych niebieskich oczach. Włosy ma ścięte krótko, ale tylko po bokach, bo środek robi na „irokeza”, ale małego. Jest wysportowany i to bardzo. Codziennie z tego co wiem, chodzi na siłownię. Uczy się bardzo dobrze. Ma zawsze najlepsze stopnie. Widujemy się rzadko. Pamiętam jak było mi smutno, kiedy powiedział, że idzie na uniwerek w Londynie. Nie chciałam go puścić. Opuszczała mnie osoba, która znała mnie jak nikt inny, nie licząc Nat i Jack’a. To on zapalił u mnie zapał do motoryzacji. Sam ma Forda Mustanga z 2014, niebieskiego z czarnymi paskami na masce. Kupił go z rok temu. Strasznie dużo w niego wkłada.
            Uwinęliśmy się nawet szybko. Zapełniliśmy trzy worki. Większość to kubki po wódce, a u mnie to pety. Wyrzuciliśmy to do kontenera. Wracając, na podjazd zajechał błękitny Ford Mustang. Wysiadł z niego mężczyzna w brązowych włosach, na nosie miał okulary przeciwsłoneczne. Był w białej koszulce, a na niej czarną kurtkę. Zamknął drzwi i podszedł do nas. Skoczyłam mu na szyje. Przyciągnął mnie do siebie. Boże, ale ja się za nim stęskniłam. Nie widzieliśmy się z trzy miesiące. Postawił mnie na ziemię.
- Cześć młoda – przywitał się – Jak tam?
- Hej. Git, git. Cieszę się, że przyjechałeś – odpowiedziałam – A co u Ciebie?
- W porządku – uśmiechnął się – Kto to? – wskazał na Nat i Luke’a.
- To jest Nat. Jak mogłeś jej nie poznać? – machnęłam, żeby podeszli – Moja najlepsza przyjaciółka, odkąd pamiętam. Niańczyłeś nas, jak rodzice gdzieś wychodzili.
- No tak. Natali Jackson – uśmiechnął się do niej – Ta co tak ładnie śpiewa.
- Hej – też się uśmiechnęła – Ale nie śpiewam ładnie.
- Śpiewasz – poszedł do niej i ją przytulił – Nie zaprzeczaj.
- Już nie zaczynajcie – zawsze się o to kłócą, przewróciłam oczami – A to jest Luke.
- Miło mi – podali sobie ręce.
- Mi również – odparł Luke.
- Gdzie rodzice? – spytał Matt.
- Są na delegacji – poinformowałam go – Od tygodnia, wrócą chyba jutro.
- I zostawili Cię samą? – zapytał zdziwiony.
- Tak, ale jak widzisz, dom stoi – pokazałam na niego.
- Niech zgadnę – zamyślił się – Wczoraj była impreza, Nat z Lukiem zostali pomóc Ci posprzątać. Byłaś tak zalana, że dopiero z godzinę temu ogarnęłaś, że przyjadę, co nie?
- Nieee – stąd on wie, przed nim chyba nic się nie ukryje – Przecież ja jestem grzeczna, a Nat i Luke nocowali, bo – urwałam, bo co? Izz myśl – bo uczyliśmy się do testu z angielskiego.
- Tak, bo Ci uwierzę młoda – szturchnął mnie łokciem – Przecież robiłem to samo, kiedy byłem w Twoim wieku. Rodzice zazwyczaj do kogoś Cię podrzucali. A ja miałem wolną chatę – uśmiechnął się.
- Nic im nie powiesz, nie? – popatrzył na mnie.
- No, nie wiem, nie wiem – potarł podbródek myśląc – Co z tego będę mieć?
- To, że zrobię Ci zaraz śniadanie – uśmiechnęłam się, w sumie my też musimy zjeść – Dobra?
- Stoi – skinął głową.
            Weszliśmy do domu. Poszliśmy do kuchni. Ja z Nat zaczęłyśmy robić jakieś kanapki. Nastawiłyśmy wodę na herbatę/kawę. Luke nam trochę pomógł, a Matt poszedł do salonu i się rozsiadł. Cały on. Zanieśliśmy jedzenie do pokoju obok i położyliśmy na stole. Zaczęliśmy jeść.
- Czy wy jesteście razem? – spytał Matt, jestem ciekawa do kogo to pytanie. Milczeliśmy.- Młoda?
- Tak? Co? – spojrzałam na niego.
- Więc jesteście? – chciało mi się śmiać.
- Nie – odpowiedziałam – Luke chodzi z Nat.
            Wybuchłam śmiechem. Boże, jak on mógł pomyśleć, że jestem z Lukiem. Jest przystojny i w ogóle, ale nie mój typ.
- A więc – próbował dalej Matt – Czy masz chłopaka, młoda?
            Wszystkie emocje z dzisiejszej nocy wróciły. Poczułam smutek i samotność. Boże dlaczego to się stało. Oczy zaszły mi łzami.
- Młoda, co się dzieje? – Matt przysunął się do mnie i objął.
- Nic – wytarłam oczy.
- Ej, mnie nie oszukasz – odparł zmartwiony – Co jest?
- Wczoraj, tak jak mówiłeś była impreza – zaczęłam – Tańczyłam z nim i jedna szmata, wylała na mnie wódkę – spojrzałam na niego – poszłam się przebrać i zostawiłam go samego może na 5 minut. Kiedy zeszłam na dół, całował się z tą szmatą – zaczęłam płakać – uderzyłam ją w brzuch, jemu z liścia. Wybiegłam na zewnątrz i podeszłam do kolegów, gdzie zapaliłam – znów na niego spojrzałam – Przyszedł on i zaczął się tłumaczyć. Że był całowany przez nią. Nie jego wina. Miałam to szczerze gdzieś. Wypaliłam do końca. Uderzyłam go i wróciłam do domu. Pisał koło 3, że to on był całowany – rozpłakałam się.
- Kim jest ten On? – spytał Matt. Nie powiedziałam, nie byłam w stanie.
- To Jack – odezwała się Nat.
- Ten Jack? – zapytał Matt, tylko skinęłam głową – przecież to Twój przyjaciel. Jak mogliście być parą?
- Nie wiem. Stało się – odparłam.
            Kiedy to powiedziałam zabrzmiał dzwonek do drzwi. Wytarłam oczy i wstałam otworzyć.
- Cześć – przywitał się Jack. Był w dżinsach i czarnym T-shirt. Oczy miał napuchnięte, jakby nie spał, albo płakał?
- Czego chcesz? – rzuciłam chłodno
- Pogadać i – urwał, podrapał się po karku – i przeprosić?
- Nie mamy o czym rozmawiać – odparłam
- Ale my musimy pogadać.
- Nie- czułam gniew i smutek. Chciałam, żeby zaczął się palić. Miałam gdzieś to co mówi, skupiłam się na gniewnie. Po chwili na jego barku pojawiła się iskierka. Rosła.
- Izz, co ty robisz? – spytał Jack – Używasz ognia na ogniu? Przecież to nie logiczne.
- Nienawidzę Cię – krzyknęłam i zamknęłam drzwi.
             Wróciłam do salonu z zapłakanymi oczami. Usiadłam koło Matt’a.
- Izz, kto to był? – spojrzał na mnie ze smutkiem Matt – Czy to był Jack?
- Tak – wrzasnęłam – Po co tu przyszedł?  Nienawidzę go!
- Uspokój się – przytulił mnie Matt – Chcesz coś?
- Fajkę – szepnęłam– Mogę?
- Nie- mruknęła Nat.
- Ale obiecasz, że się nie uzależnisz i już nie będziesz? – spytał Matt
- Obiecuję – powiedziałam
- To masz – wyciągnął z kieszeni i podał mi paczkę Cameli mentolowych.
- Matt? – wstałam i skierowałam się w stronę ogrodu – Czy ty palisz?
- Nie – skłamał.
Wyszłam do ogrodu. Siadłam na starej huśtawce. Wyciągnęłam jednego szluga. Nie znalazłam zapalniczki, więc użyłam mocy. Tylko pomyślałam, a iskierka pojawiła się na końcu wskazującego palca. Odpaliłam od niej. Zaciągnęłam się. Boże, nie paliłam od 6- miesięcy. A zaczęłam, przez to, że go zobaczyłam. Nie chce znowu z tym zaczynać. W niecałe dwa dni wypaliłam już trzy. Zaciągnęłam się. Odepchnęłam się nogami od podłoża i zaczęłam się bujać. Wypuszczałam dym w chmurach, a także kółkami. Kiedy wypaliłam papierosa, wróciłam do domu. Nat i Luke byli w kuchni. Robi chyba coś do jedzenia. Matt’a nigdzie nie było. Usłyszałam wodę płynącą z łazienki. Poszedł się wykąpać.
- Co robicie? – zapytałam ich.
- Jakieś przekąski – oznajmiła Nat
- A może zamówimy coś? – spytałam
- Co proponujesz?
- Pizza, chińszczyzna, sushi?
- Jestem za pizzą – oznajmił Luke
- Ja też – uśmiechnęła się Nat
- To co? Pizza – kiwnęli głowami – Idę zamówić.
            Poszłam do salonu. Wykręciłam numer najbliższej pizzerii. Odebrała miła ekspedientka. Zamówiłam dwie duże capriciosy. Mają przywieść za 20 minut. Matt wyszedł już z łazienki. Wróciłam do kuchni.
- Zamówiłam dwie duże capriciosy. Będą za 20 minut – poinformowałam ich.
- Bomba – uśmiechnął się Matt.
- To może oglądniemy jakiś film ? – zaproponowałam
- Myślę, że to dobry pomysł – przyznał Luke
- To co oglądamy? – spytał Matt
- Może „The covenant”* ? – poddałam pomysł
- Mi pasuje – uśmiechnęli się wszyscy.
            Zaczęliśmy przygotowywać salon do oglądania. Poszłam na górę po laptopa i kabel. Matt poustawiał kanapę i fotele naprzeciwko telewizora. Pozasłanialiśmy okna roletami. Znalazłam film i podpięłam kabel HDMI do telewizora. W tym czasie kiedy ja mocowałam się z kablem, Nat i Luke poszli do kuchni zarobić herbatę/kawę albo nalać wszystkim coli. Wszystko było gotowe i rozległ się dźwięk dzwonka. Matt i ja podeszliśmy do drzwi. Przyjechała nasza pizza. Matt wziął od chłopaka pudełka i wrócił do salonu. Chłopak był przystojny, ale nie aż tak bardzo. Zapłaciłam mu, uśmiechnęłam się kiedy wydawał mi resztę i powróciłam do pomieszczenia. Pozostali już tam byli. Nat siedziała Lukowi na kolanach na jednym z foteli. Słodko razem wyglądają. Dobrze, że im się układa. Matt rozłożył się na kanapie i jadł już pizze. Mój głodomor. Włączyłam film i usiadałam koło niego. Wzięłam jeden kawałek i zaczęłam jeść.
            Film jest taki cudowny. Szczególnie główny bohater Caleb *.*  Mimo strasznych momentów, w ogóle jakoś się nie przestraszyłam. Nat za to tak, nie znosi horrorów, ani thrillerów. Dla mnie jest zajebisty. Film nadal trwa, ale ktoś zadzwonił do drzwi. Wstałam i ruszyłam w ich kierunku. Otworzyłam, na werandzie stało dwóch policjantów.
- Tak, w czym mogę pomóc? – zapytałam
- Czy pani Izabela Vaz? – zapytał jeden z nich
- Tak, o co chodzi? – zestresowałam się
- Mam niestety złe wieści…

--------------------------------------------------------------------

*„The covenant” –"Pakt Milczenia".Polecam wszystkim, którzy kochają fantasy i troszkę dreszczyku.

Jeśli przeczytałaś/eś pozostaw proszę opinię, to motywuje.
Przepraszam za wszyskie błędy.

piątek, 24 kwietnia 2015

Rozdział XIII (perspektywa Jack’a)


          Izz wygrała swój pierwszy wyścig. Jestem z niej dumny. Zrobiła imprezę z  tej okazji i zaprosiła multum osób.
            Tańczymy właśnie w jej salonie. Całujemy się, gdy nagle ktoś na nas wpadł.
- Co do cholery?– powiedziała zdenerwowana Izz. Zobaczyłem, że ma z tyłu bluzki mokrą plamę
- Nie widziałam Cię – tłumaczyła się strasznie głupio Marta.
- Ta, jasne – Izz przewróciła oczami – Idź, już stąd.
- Izz, porządku? – spytałem kiedy już poszła.
- Tak, tylko ta szmata oblała mnie wódką – powiedziała wściekła Izz – Idę się przebrać. Zaraz wracam.
            Pocałowała mnie w policzek i poszła na górę. Przepchałem się przez tłum i udałem się do kuchni. Chłopaki załatwili alkohol. Zrobili właśnie drinki. Scott i Mike mają dobre głowy do picia, Leo ma trochę gorzej.
- Siema chłopaki – przywitałem się z nimi.
- Cześć – odpowiedzieli chóralnie.
- Nalejecie mi? – zapytałem podsuwając im kieliszek.
- Pewnie – Scott wziął butelkę i nalał mi do pełna.
- Za sukces Izz – powiedział Leo – zdrowie.
            Wziąłem kieliszek i wlałem płyn do gardła.
- Idziemy zapalić – oznajmił Mike – idziesz?
- Nie, dzięki – uśmiechnąłem się – Czekam na Izz.
- Okej – wyszli z kuchni.
            Nalałem sobie jeszcze jednego kieliszka. Do kuchni przyszła Marta. Boże, ale ona jest głupia, żeby wylać wódkę na koszulkę organizatorki i jeszcze tu zostać.
- Co ty tu jeszcze robisz? – warknąłem do niej.
- Nie ma mnie kto odwieść – poinformowała mnie z tym głupim uśmieszkiem.
- To nie mój problem – odparłem i oparłem się o blat.
            Marta odłożyła kubek i podeszła do mnie. Chyba mocno się upiła. Stanęła przede mną i szybkim ruchem przywarła ustami do moich. Znieruchomiałem, stałem nieruchomo. Byłem strasznie zszokowany. Nagle ktoś oderwał ją ode mnie. To Izz. Była wściekła. Uderzyła Martę w brzuch, a ta upadła. Zwróciła się w moją stronę. Chciałem coś powiedzieć, ale ona była szybsza i przywaliła mi z liścia w twarz.  Izz wybiegła. Potarłem policzek i wybiegłem za nią. Nie widziałem jej. Pobiegłem do jej pokoju. Nie było jej tam. Poszedłem do łazienki. Tam też jej nie znalazłem. Zszedłem na dół. Okrążyłem salon i wyszedłem na pole. Stali tam chłopaki. Nadal palili.
-  O, Jack. Co tam stary? – usłyszałem głos Mike.
- Szukam Izz – powiedziałem
- Jest tu z nami – Scott wskazał postać odwróconą tyłem do mnie.
- Dlaczego palisz? – warknąłem na nią. Miała już nie palić – Zostawicie nas samych?
- Jasne – odparli i poszli.
- Więc, dlaczego palisz? – powtórzyłem pytanie
- A ty dlaczego całowałeś się z Martą? – odparła wkurzona.
- Ja jej nie całowałem, tylko ona mnie – wyjaśniałem, wzięła bucha – Wyrzuć to.
- Nie – wypuściła dym prosto w moją twarz – Nie wierzę Ci. Gdybyś był całowany to szybko byś się od niej oderwał.
- Zrobiła to kilka sekund zanim ją wzięłaś – tłumaczyłem się.
- Oj, weź przestań – nie wierzyła mi. Jest mega wkurzona.– Idź już!
- Nie – odparłem – Musimy pogadać.
- Nie mam ochoty – wzięła bucha. Zacząłem czuć wiatr.
- Izz, co ty robisz? – spytałem, rozglądając się.
- Nic – warknęła, oczy zaczęły się jej zmieniać, stawały się czarne.
- Oczy Ci się zmieniły – powiedziałem – Nie używaj mocy!
- Za późno – wykrzyknęła, a potem duża siła uderzyła we mnie i poleciałem kilka metrów dalej.
            Mocno uderzyłem. Kiedy wstałem Izz nie było. Nie chciałem jej już denerwować, więc zebrałem się i poszedłem do Skyline’a. Wsiadłem i odpaliłem silnik. Pojechałem do domu. Mieszkam niedaleko Izz. Wjechałem na podjazd. Otworzyłem pilotem garaż i wjechałem do środka. Zgasiłem silnik i poszedłem do kuchni. Wziąłem butelkę wody niegazowanej z lodówki. Udałem się do siebie do pokoju. Od ostatniego roku, pomalowałem je na szaro-czarno. Elementy takie jak pościel, zasłony, dywan, a także obicie sofy i telewizor są białe, albo czerwone. Odkręciłem butelkę i upiłem. Woda była zimna. Rozeszła się po moim gardle. Miałem gęsią skórkę. Rzuciłem zakręconą butelkę na łóżko. Podszedłem do szafy i wyciągnąłem moje spodnie do spania. Ściągnąłem koszulkę i spodnie. Zrobiłem zestaw codziennych ćwiczeń: brzuszki, pompki, podciągnie na drążku i rozciąganie. Otworzyłem drzwi po lewej stronie szafy i wszedłem do łazienki. Wziąłem prysznic. Myślałem cały czas o Izz. Mam nadzieję, że mi wybaczy to, że zostałem pocałowany przez tą szmatę. Odświeżony wyszedłem z kabiny. Ubrałem długie spodnie w czarno-czerwoną kratkę i podszedłem do okna. Księżyc pięknie świeci. Zaciągnąłem zasłony. Położyłem się na łóżku i napisałem wiadomości z przeprosinami dla Izz. Odłożyłem telefon i pogrążyłem się w śnie.

----------------------------------------------------------

Jeśli przeczytałaś/eś zostaw opnie to motywuje.

Rozdział jej wcześniej niż miał być. Mam nadzieję, że podoba Wam się rozdział z perspektywy Jack’a. Jej po egzaminach, więc mam więcej czasu na pisanie.

środa, 15 kwietnia 2015

Rozdział XIII

            Dziś piątek. Za 3 godziny jest wyścig. Cały dzień o nim myślę. Jestem ciekawa czy w ogóle dam radę się z nimi ścigać. A co jeśli przegram? Nie chce tak zaczynać. Luke podrasował troszkę silnik. Wczoraj jak mi go oddał, poćwiczyłam z Jackiem. Mówił, że dobrze mi idzie, ale nie jestem tego taka pewna.
            Siedzimy z Nat u mnie. Pomaga mi wybrać w czym mam jechać.
- Myślę, że powinnaś jechać jakoś tak seksi – oznajmiła Nat.
- Seksi? –zadrwiłam – Raczej nie wydaje mi się.
- Oj, weź.
- Nie, muszę czuć się wygodnie w tym.
- Ale jedno nie wyklucza drugiego –uśmiechnęła się – A co powiesz na to? – wyciągnęła z plecaka jakieś pudełko.
- Co to jest? – spytałam zdziwiona.
- Otwórz.
            Wzięłam od niej pudełko i otworzyłam. W środku znajdował się jakiś czarny materiał. Wyciągnęłam go. Był to kombinezon. Taki sam jak w moim śnie.
- To dla mnie? – spytałam i siadłam koło niej na łóżku.
- Nie, dla mnie – odparła sarkastycznie
-Boże, kochana jesteś – przytuliłam ją i przewróciłam na łóżko.
- Nie ma za co – uśmiechnęła się – Załóż.
            Położyłam kombinezon na łóżku i przebrałam się w niego. Pasował idealnie. Jakich ja mam kochanych przyjaciół. Muszę się im jakoś odwdzięczyć.
-Wyglądasz bosko – oznajmiła Nat
- Dzięki – uśmiechnęłam się – za wszystko.
- Brakuje mi tu czegoś – patrzyła na moją twarz – Jeszcze kreski.
            Ruszyłyśmy do łazienki. Siadałam na środku pomieszczenia, a Nat zaczęła myszkować po mojej kosmetyczne. Znalazła czarny eyeliner i cień do powiek. Kazała zamknąć mi oczy. Nałożyłam najpierw cień, a później zaczęła kreślić po moich powiekach kreski. Kiedy skończyła mogłam je w końcu  otworzyć. Spojrzałam w lustro. Nat się postarała. Były strasznie proste, nie za grube nie za cienkie. Po prostu śliczne.
- Są zajebiste – pocałowałam ją w policzek.
- W końcu to ja je robiłam – zaśmiałyśmy się.
            Wróciłyśmy do pokoju. Siadłyśmy na łóżku i zaczęłyśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym. Nagle wpadałam na pewien pomysł.
- Nat, słuchaj. Może zrobię dziś imprezę jak wygram? – zaproponowałam.
- Imprezę? – zaskoczyłam ją – Przecież my nie robimy imprez.
- Tak, bo rodzice zazwyczaj nie jeżdżą na tak długo.
- Jeśli tak chcesz, to dobra – powiedziała – Ale jak zaprosisz jakiś gości?
- Przez wydarzenie na fejsie -  uśmiechnęłam się – Jak wygram to zrobię je i w kilka sekund roześle do wszystkich znajomych.
- Nie przepuszczą takiej okazji – podsumowała Nat.
- No właśnie – uśmiechnęłam się – Chłopaki zaraz powinni być. Chodź na dół.
            Zeszłyśmy na dół i zrobiłyśmy sobie kawę. Zasiadłyśmy przed telewizorem na kanapie i włączyłam telewizor. Akurat leciał nasz ulubiony serial „Wschód”. Zaczęłyśmy go oglądać. Po tym jak się skończył, zadzwonił dzwonek do drzwi. Podeszłam i otworzyłam. Na werandzie stali Jack i Luke. Obaj są ubrali w czarne skórzane kurki. Kiedy na mnie spojrzeli zdziwili się.
- Izz, to ty? – spytał Jack.
- Tak głuptasie – uśmiechnęłam się – Wchodźcie.
- Nie poznałbym Cię na ulicy – oznajmił Luke
- Dlaczego?- zapytałam zdziwiona.
- Bo wyglądasz tak inaczej – przyznał – Nat to Twoja sprawka?
- Tylko zrobiłam kreski i nałożyłam cień, a także kupiłam kombinezon – podniosła ręce w znak niewinności.
- Wyglądasz super – Jack objął mnie i pocałował – Gotowa na wyścig?
- Chyba tak –zawahałam się
- Izz, ma świetny pomysł – oznajmiła Nat – Jeśli wygra robi tu imprezkę.
- Serio? – powiedzieli chóralnie chłopaki
- Tak – spojrzałam na zegarek – Jedziemy?
- Możemy – uśmiechnął się Jack.
- Będziemy Ci kibicować – odezwała się Nat
- Cieszę się – przytuliłam ją.
            Wyszliśmy na werandę i zamknęłam dom. Nat, Luke i Jack zapakowali się do Skyline’a, a ja wsiadałam na Kawasaki. Jack jechał pierwszy, a ja za nim, bo nie znam drogi. Jechaliśmy nie za szybko, ale na prostych i pustych drogach, kiedy Jack przyśpieszał, robiłam to samo. Wyprzedzałam go, ale zawsze zwracałam na tył jego auta. Na miejsce rozpoczęcia wyścigu dotarliśmy 30 minut przed. Postawiłam motor blisko startu. Poszliśmy poszukać Harry’ego. Stał i gadał z jakimiś kolesiami.
-Hej, Harry – odezwał się Jack.
-O, hej – przywitali się – Cieszę się, że przyjechaliście. Startujesz?
- Tak – uśmiechnęłam się – Ile osób jedzie?
- Trzech facetów- wskazał grupkę jakiś gości – i ty czwarta.
- Super – westchnęłam.
- Jakie stawki, Harry ? – spytał Jack.
- Takie jak zwykle – wzruszył ramionami Harry – 2 tysie.
- Trzymaj – podał mu zwitek papierów.
- Idź, ustawić się na starcie – wziął kasę i zwrócił się do mnie.
            Poszliśmy do punktu zaczęcia. Czekali tam już pozostali zawodnicy. Jeden jest to brunet, o ciemnych oczach. Być może z dwa lata starszy ode mnie. Ubrany w czarną skórzaną kurtkę i jeansy. Drugi to mężczyzna po 30-sce. Ma kruczoczarne włosy i jasne niebieskie oczy. Jest w czarnej kamizelce i czarnych spodniach. Od barków po dłonie ma dziary. Ostatni to krótko ścięty blondyn o niebieskich oczach. Ubrany w zwykłe dresy i bluzę. Postawiłam motor koło reszty. Będę ścigać się z biało niebieskim Suzuki GSX R, czerwono-czarną Hondą CDR, oraz czarno- białą Yamahą R6.
-Proszę kierowców o wsiadnięcie na motory – usłyszałam głos Harry’ego. Zrobiłam to o co prosił.
- Ej, mała – podszedł do mnie Jack – nie denerwuj się, wykosisz ich.
- Mam nadzieję – uśmiechnęłam się nie pewnie. Pocałował mnie i założył kask.
- Izz, życzmy powodzenia – Nat mnie przytuliła i tak samo Luke
            Odeszli kawałek do tłumu. Harry wyszedł na środek i ogłosił zasady. Ścigamy się jedno kółko po wyznaczonej trasie. Ulice są pozamykane. O tyle, dobrze – pomyślałam. Włączyliśmy silniki. To piękny warkot. Zaczęło się odliczanie. Trzy, dwa, jeden. Ruszyliśmy. Wyrwałam się pierwsza z piskiem opon. 150 na liczniku. Byłam skoncentrowana. Zaczęłam płynnie zmieniać biegi, a także gładko wchodzić w zakręty. Spojrzałam w lusterko. Jechało za mną, chodź oddalone o kilka metrów, Suzuki. Wyszłam z zakrętu i przygazowałam. Zostało jeszcze jakieś 500m, widziałam metę. Ostanie 200m, a Suzuki zrównało ze mną. Zmieniałam bieg i przygazowałam na maksa. Przecięłam linie mety, zaledwie kilka centymentów/ sekund przed nim. Zatrzymałam się, a tłum osiadł mnie jak stoisko z darmowym piwem. Gratulowali mi. Kiedy odeszli w końcu podeszli do mnie przyjaciele i Harry z nagrodą.
- Gratuluje – uśmiechnął się i wręczył mi kasę – Mam nadzieję, że jeszcze się tu zjawisz.
- Ja też – uśmiechnęłam się i poszedł- Wygrałam. Nat udostępnij to wydarzenie.
- Już to zrobiłam – wyszczerzyła się.
- To super. Zbieramy się?
- Dobra. To kto pierwszy u Ciebie? – zaproponował Jack.
- Pewnie.
            Pobiegłam do motoru. Ruszyłam od razu. Drogę znałam już trochę, więc wiedziałam jak jechać.  Zauważyłam Skyline’a dopiero, kiedy wjechaliśmy do Liverpool’u. Doganiał mnie. Ale mu się nie dałam. Pierwsza przybyłam do domu.

***
            Impreza trwała w najlepsze. Było strasznie dużo ludzi. Chłopaki przywieźli alkohol. Wszyscy świetnie się bawili. Muzyka puszczona na cały regulator. Przyjmowałam gratulacje od znajomych. Byli strasznie zdziwieni, jak się dowiedzieli z jakiej okazji jest tak impreza. Tańczyłam właśnie z Jackiem. Właściwie to całowaliśmy się, tańcząc. Nagle ktoś na mnie wpadł i poczułam coś mokrego na plecach.
- Co do cholery ? – odwróciła się. Stała tam Marta z głupim uśmieszkiem.
- Nie widziałam Cię – tłumaczyła się głupio.
- Ta, jasne – przewróciłam oczami – Idź, już stąd.
- Izz, porządku? – spytał Jack, kiedy już poszła.
- Tak, tylko ta szmata oblała mnie wódką – wściekłam się – Idę się przebrać. Zaraz wracam.
            Pocałowałam go w policzek i poszłam do siebie. Zdjęłam bluzkę i włożyłam czarny top. Poszłam do łazienki i namoczyłam bluzkę. Oby ta plama zeszła. Poprawiłam jeszcze makijaż i wróciłam na dół. Zaczęłam szukać Jack’a. Udałam się do kuchni. To co zobaczyłam było straszne. Jack opierał się o blat i całował z jakoś dziewczyną. Z Martą. Ale suka. Podeszłam do nich. Oderwałam Martę od niego. Walnęłam ją w brzuch. Upadła. Jack’a walnęłam w twarz z liścia, po czym wybiegłam. Udałam się na tył domu, do ogrodu. Stało tu kilka osób i paliło. Ruszyłam w ich stronę.
- Hej – przywitałam się – Co macie? Fajki?
- Hej – rozpoznałam głos Scott lub Mike – tak.
- Dacie jedną? –spytałam
- Izz, ty palisz? – zapytał któryś.
- Od kilku miesięcy nie, ale dziś chce – odparłam –Muszę.
            Podali mi jednego szluga i zapalniczkę. Odpaliłam i wciągnęłam dym do płuc. Zaciągnęłam się i wypuściłam dym. Zrobiłam tak kilka razy.
- Izz, co się stało? – spytał Leo, który z nami stał.
- Nie ważne - powiedziałam nerwowo- Który z Was to Scott, a który Mike? Bo nie umiem Was rozróżnić. Sorki.
- Scott, to ja – podniósł rękę – Odróżnisz mnie od niego, po tym, że ja mam dłuższe włosy i raczej ubieram się na czarno.
- Dobra – uśmiechnęłam się i wzięłam bucha – Jak się bawicie?
- W porządku – odezwał się Mike – O, Jack idzie. Co tam stary?
- Szukam, Izz – odpowiedział i zbliżył się do nas.
- Jest tu z nami – wskazał palcem na mnie
- Dzięki – mruknęłam pod nosem i znów pociągnęłam
- Dlaczego palisz? – warknął Jack – Zostawicie nas samych?
- Jasne – odparli i poszli.
- Więc, dlaczego palisz? – patrzył na mnie.
- A ty dlaczego całowałeś się z Martą? – odparłam wkurzona.
- Ja jej nie całowałem, tylko ona mnie – wyjaśniał, wzięłam bucha – Wyrzuć to.
- Nie – wypuściłam dym prosto w jego twarz – Nie wierzę Ci. Gdybyś był całowany to szybko byś się od niej oderwał.
- Zrobiła to kilka sekund zanim ją wzięłaś – tłumaczył się.
- Oj, weź przestań – nie wierzyłam mu. Zaczęłam myśleć o tym co zrobił, jak się zachował. Jestem mega wkurzona. Chciałabym, żeby poleciał daleko. Skupiłam się na wietrze – Idź już!
- Nie – odparł – Musimy pogadać.
- Nie mam ochoty – wzięłam bucha i myślałam o powietrzu. Zaczął wiać wiatr.
- Izz, co ty robisz? – spytał, rozglądając się.
- Nic – warknęłam, skupiłam się na wietrze.
- Oczy Ci się zmieniły – powiedział – Nie używaj mocy!
- Za późno – wykrzyknęłam, a potem duża siła uderzyła Jack’a i poleciał kilka metrów dalej.
            Wyrzuciłam papierosa i poszłam do kuchni. Nalałam sobie wódki do kieliszka i wypiłam tak z trzy razy. Do pomieszczenia weszła Marta.
- Co ty tu jeszcze robisz? – wrzasnęłam -  Wynoś się stąd.
- Nie – odpowiedziała
- Wynoś się, albo Ci pomogę – zagroziłam
- Co znowu mnie uderzysz – zaśmiała się.
- Jak będzie trzeba – strzeliłam palcami –Wynoś się.
- Dobra – poddała się i wyszła.
            Impreza trwała jeszcze parę godni. Nat i Luke zostali pomóc mi posprzątać i na noc. Sprzątaliśmy w ciszy.
- Izz, co się stało? – spytała Nat
- Nic – odparłam spuszczając głowę.
- Przecież widzę – podeszła do mnie – Mów.
- Widziałam na Jack całował – oczy zaszły mi łzami – całował się z Martą.
- Co kurwa? Nie wierzę! – krzyknęła – Ale dlaczego?
- On twierdzi, że był całowany – siadłam na kanapie.
- Marta to szmata – usiadła koło mnie Nat i przytuliła.
- To prawda, dlatego dostała w brzuch – uśmiechnęłam się
- Przywaliłaś jej? – zdziwiła się Nat.
- Tak, Jack też oberwał najpierw w twarz, a później chyba w siedzenie.
- Siedzenie? – zapytał Luke.
- Jak gadaliśmy na zewnątrz, to się wkurzyłam i użyłam mocy, posyłając go o tylko metrów dalej.- wytłumaczyłam.
-Aaa – mruknęli oboje.
- Nie martw się będzie dobrze – potarła mnie po ramieniu Nat.
- Macie może szluga? – spytałam ocierając łzy z policzków.
- Miałaś rzucić – wkurzyła się Nat i wstała.
- Ja ma  - podał mi jednego Luke.
- Dzięki – Nat popatrzyła na niego tym jej zabójczym spojrzeniem – Rzucałam, dziś muszę.
            Wyszłam na zewnątrz. Było dość chłodno, ale jak dla mnie git. Nie miałam zapalniczki, więc posłużyłam się mocą ognia. Z wskazującego palca, zaczęła tworzyć się iskierka. Rosła, odpaliłam od niej  i znikła. Do domu wróciłam po 6 minutach. Nat i Luke ogarnęli już większość. Byłą 3 w nocy. Postanowiliśmy, że resztę posprzątamy rano. Poszliśmy na górę. Posiedzieliśmy chwile u mnie i rozmawialiśmy. Później Nat i Luke poszli do pokoju gościnnego. Dałam Nat jakiś większy T-shirt, a Lukowi jedną z koszulek taty. Ja poszłam pod prysznic. Puściłam ciepłą wodę. Otuliła moje ciało. Wyszłam odświeżona. Poszłam do siebie. Zajrzałam jeszcze do gościnnego i krzyknęłam:
- Tylko bez głupot.
- Sie wie – zaśmiał się Luke.
            Weszłam do siebie. Rzuciłam się na łóżko. Sprawdziłam telefon, 6 wiadomości. Od Jack’a i jedna od nieznanego numeru. SMS’y od Jack’a były w stylu: „To nie moja wina, to ona mnie pocałowała”, „ Nie gniewaj się na mnie”, „Jak ochłoniesz to odpisz”. Wiadomość od aminowego numeru była dziwna, nie zrozumiałam jej.
                    „Przyjadę na weekend. Będę koło południa. Do zobaczenia ~ Matt”

            Odłożyłam telefon i położyłam się spać. Byłam bardzo zmęczona i zasnęłam szybko.

--------------------------------------------------------
Jeśli przeczytałaś/eś postaw proszę opinie. To motywuje.
Przepraszam za wszystkie błędy.

Za niecały tydzień mam egzaminy i muszę wsiąść się za naukę, więc nie będę na razie nic dodawać. 
Myślę, że kolejny rozdział powinien być gdzieś na początku maja :)

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Liebster Award

         Nominacja jest, to nagroda , przyznawana za  "Dobrze wykonaną robotę", jej dedykowana blogerom o mniejszej publiczności,  w celu rozpowszechnienia Ich twórczości. Gdy odbierzesz nagrodę, odpowiadasz na 11 pytań, po Czym zadajesz Tak samo 11 pytań, 11 nominowanym przez Siebie osobom.

  Dziękuję za nominację Nocnej Herosce i zapraszam na jej bloga -------->  http://krwawy-dwor.blogspot.com/




Pytania i moje odpowiedzi:

1.Co cię zainspirowało do pisania?
Myślę, że to iż przeczytałam kilka naprawdę ciekawych blogów, a także dużo książek. Byłam bardzo ciekawa, czy ja byłam bym w stanie, się czegoś takiego podjąć.
2. Jakie książki chętnie czytasz?
Szczególnie fantasy, ale romansidła czasem też się zdarzają.
3. Jakiej muzyki słuchasz?
W sumie każdej. Pop, rock, metal, reggae.
4. Czy ktoś namówił cię do założenia bloga?
Nie, sama się zdecydowałam.
5. Kiedykolwiek myślałeś/łaś, że będziesz mieć bloga?
Szczerze, to nie bardzo.
6. Co robisz w wolnym czasie (oprócz pisania i czytania)?
Spotkam się z przyjaciółmi <3. Teraz się do egzaminów uczę.
7. Jaka ekranizacja książki sprawiła Ci największy zawód?
Sądzę, że chyba „Zbuntowana”. Ogólnie podobała mi się, ale wycieli kilka scen, które myślałam, że się pojawią.
8. Masz jakieś zwierzątko/a domowe?
Mam, psa.
9. Ulubiony autor?
Mam pięć takich : Leigh Fallon, Rick Riordan, Suzzanne Collins, Veronica Roth i Becca Fitzpatrick.
10. Ulubiona postać książkowa?
Patch z cyklu „Szeptem”
11. Znienawidzona postać książkowa?
Eric z trylogii „Niezgodna”.

Moje 11 pytań:

1. Jaka jest Twoja ulubiona książka i dlaczego?
2. Ekranizacji jakiej książki nie możesz się doczekać?
3. Skąd wziął się pomysł na Twojego bloga?
4. Czy bohaterowie z Twojego bloga, mają odzwierciedlenie w rzeczywistości?
5. Jak Ci idzie w szkole?
6. Twoje hobby?
7. Jaki jest Twój ulubiony przedmiot? (lekcja)
8. Ulubiony deser?
9. Jakie są Twoje ulubione pary książkowe?
10. Ulubiony aktor/aktorka?
11. Masz jakieś nałogi?



Ja nominuję blogi:

1.             http://czuc.blogspot.com

2.            http://mroczne-miasto.blogspot.com 

3.            http://piorabydaleki.blogspot.com

4.            http://wybrankanocy.blogspot.com

5.            http://nadziejanazawsze.blogspot.com

6.            http://niepoddamsiebowarto.blogspot.com

7.            http://art-of-killing.blogspot.co m