sobota, 28 lutego 2015

Rozdział III

W drzwiach obok mnie stanęli Jack i Nata. Przyglądali się Lukowi bardzo dokładnie, szczególnie Jack. Uważa on chyba Luka, za zagrożenia.
- Dziękujemy za dostawę – odezwała się Nat – Ile się należy ?
- Nie ma sprawy – odparł Luke – To będzie 20 £.
            Włożyłam rękę do kieszeni i mu zapłaciłam.
- Dzięki, do zobaczenia jutro – powiedział machając do nas Luke
            Weszliśmy powrotem do domu, Nata położyła pizze na ławie. Poszłam do kuchni po talerze i sztućce.
- Boże, ale jestem głodny – wyznał Jack.
- Nie tylko ty – uśmiechnęła się Nata.
- No to wsuwajmy – powiedziałam
            Jedliśmy w ciszy i spokoju. Najwięcej zjadł Jack. Kto by pomyślał, że on tyle je. Jest taki szczupły.
- Słuchajcie, zaraz wrócą rodzice – zwróciłam się do nich – Jak chcecie to możecie już się zbierać.
            Popatrzyli po sobie i zgodzili się.
- Okej. Pomożemy Ci posprzątać i się zmyjemy – oświadczył Jack za nich oboje.
             Posprzątaliśmy w salonie i w kuchni.
- Trzymaj się Izz – przytuliła mnie Nata
- Do jutra, jak coś to dzwoń – objął mnie w pasie i przysuną do siebie. Wtuliłam się w niego i odpowiedziałam.
- Dobra, ale odbierajcie.
            Uśmiechnęli się i wyszli. Zamknęłam dom i poszłam na górę. Na pierwszy rzut oka, wszystko wydawało się być na swoim miejscu, jak gdy wychodziłam rano do szkoły. Łóżko pościelone, na półkach bałagan, tak jak i na biurku. Ale gdy się przyjrzałam na biurku zauważyłam małe czarne pudełeczko. Podeszłam niepewnie i wzięłam je do ręki. Powili otworzyłam wieko. To co zobaczyłam było piękne. Był to naszyjnik z napisem zawieszonym na łańcuszku. Napisz przedstawiał mój pseudonim ”Izz”. Wisiorek leżał na jakiejś karteczce. Przeczytałam ją:
„Dla najlepszej i najpiękniejszej przyjaciółki na świecie ~ Jack”
- O jaki on słodki – powiedziałam sama do siebie.
            Odłożyłam karteczkę i naszyjnik do pudełeczka i położyłam je razem z resztą biżuterii. Byłam zmęczona całym tym dniem, więc poszłam wziąć prysznic. Odświeżona, wróciłam do pokoju i położyłam się na łóżku. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Nałożyłam na siebie szlafrok, a włosy zawinęłam w ręcznik. Zbiegałam na dół z myślą, że wrócili rodzice. Zapaliłam światło i otworzyłam drzwi. Nie ujrzałam rodziców, tylko Jack’a.
- Coś się stało ?- spytałam zaniepokojona.
- Nic, tylko muszę Ci coś powiedzieć – oznajmił
            Wpuściłam go do domu i zamknęłam drzwi. Kiedy się odwracałam, Jack chwycił mnie w pasie i przyciągnął do siebie.
- To co mi chciałeś powiedzieć? –spytałam niepewnie.
- To.. – mruknął.
Położył mi dłoń na policzku, przybliżył twarz do mojej i swoimi wargami musnął moje. Nie miałam pojęcia, że tak pragnęłam, go pocałować. Przybliżyłam się do niego i oddałam pocałunek. Powoli kroczyliśmy w tył. Przyparł mnie do ściany. Przerwał na chwilkę i wyszeptał mi do ucha:
- Jesteś cudowna.
- Dziękuję za naszyjnik- i przyciągnęłam go do siebie.
            Przesunęłam ręce po jego klatce piersiowej i mocno objęłam za szyję. Złapał mnie za biodra i uniósł, a ja objęłam go nogami w pasie. Wzrok mieliśmy na równym poziomie. Wpatrywałam się w te oczy już tyle lat, były szare i takie piękne. Teraz kiedy patrzyłam na nie, robiły się jakby pomarańczowe. Nie zastanawiałam się teraz na tym. Chciałam go pocałować i to już. Chyba to zrozumiał, bo uśmiechnął się i przysunął swoje wagi do moich. Uległam.
Stoimy już chwilę w holu, cały czas się całujemy i nie mamy dość, czuję się świetnie. Ale jednak coś mnie nie pokoi. Zaraz mogą wrócić rodzice.
- Jack – wypowiedziałam zdyszana – Może pójdziemy do mnie? Jak rodzice wrócą i nas tak zobaczą będzie źle.
- Oczywiście – uśmiechnął się.
            Zeszłam z niego. Chwyciłam go za rękę, palce splątałam z jego i poszliśmy na górę. Zanim weszliśmy do mnie, Jack obrócił mnie. Przyparł mnie do drzwi, rozszerzył szlafrok i pocałował mnie w obojczyk, później przeniósł się na szyję. Sięgnęłam ręką w tył i otworzyłam drzwi. Chwyciłam go za szyję i pociągnęłam za sobą do pokoju. Stanęliśmy na środku pokoju, stanęłam na palcach i musnęłam go w usta. Przyłożył swoją dłoń do lewego policzka, wtuliłam się z nią. Pochylił się do mnie i pocałował. Wplątałam palce w jego włosy. Położył ręce na moich biodrach. Nagle rozległ się dzwonek u drzwi.
- Jack, rodzice wrócili – szepnęłam  z przerażeniem
- Iza, jesteś – krzyknęła mama, z dołu
- Tak, na górze – odpowiedziałam – Jack, dasz radę wyjść przez okno i zejść po drzewie – spytałam szeptem
- Raczej tak, dobranoc – i pocałował mnie w policzek.

---------------------------------------------------------------------------------------
Jeśli przeczytałaś/eś pozostaw proszę opinię :)

środa, 25 lutego 2015

Rozdział II

       Gdy się obudziłam, byłam w pokoju higienistki. Cała drżałam z przerażenia. Obok łóżka zauważyłam siedzących Nat i Jack’a.
- W końcu się obudziłaś – powiedział z ulgą Jack.
- Jak długo byłam nieprzytomna ? – spytałam próbując wstać.
- Leż spokojnie – odparła Nat – około dwóch godzin. Siedzimy tu z Tobą cały czas.
- Pani Likos nas zwolniła – dodał Jack z uśmiechem – byłem zaskoczony, kiedy powiedziała, że też mogę zostać.
- To dobra osoba – powiedziałam – Wie, że jesteście dla mnie najważniejsi.
Oboje się uśmiechnęli. Rozmawialiśmy o tym co się działo kiedy zemdlałam. Byłam zaskoczona, że tak wiele osób się tym przejęło. Podczas rozmowy, na chwile zamyśliłam się nad tym, jak to możliwe że byłam nieprzytomna tak długi czas, a sen/wizja trwała może z 30 minut. Z zadumy wyrwał mnie głos Jack’a.
- Zaraz będzie dzwonek, pójdę poszukać p. Likos – powiedział Jack, wychodząc.
            Zostałam z Nat sama. Miała taką zamyśloną i zmartwioną twarz.
- Co się stało?- spytałam zmartwiona
- Nic…- urwała – Tylko, że jak zemdlałaś, to osunęłaś się na mnie. Widziałam twoje oczy. Nie były szare jak zazwyczaj, tylko czarne aż zlały się ze źrenicami. A za oknem zaczął padać deszcz i wzmógł się gwałtowny wiatr.
- Ale jak to czarne ?- zapytałam przerażona – A teraz jakie są ?
- Teraz są zwykłe, szare – oznajmiła spokojnie – Nie wiem jak, ale twoje oczy i ten efekt za oknem są jakoś powiązane.
- W jaki sposób?! - mruknęłam – Przecież to niemożliwe.
            Rozmowę przerwała nam p. Likos, którą przyprowadził Jack.
- Dzięki Bogu, że się obudziłaś –powiedziała z ulgą p. Likos – Jak się czujesz ?
- Raczej dobrze – odparłam wstając.
- To dobrze. Jesteś dziś zwolniona z lekcji, cała wasza trójka jest – oznajmiła p. Likos. Popatrzyła na nas z uśmiechem – Wy dwoje macie się nią zająć. Jack masz samochód prawda ?- Jack kiwnął głową na potwierdzenie – To świetnie. Zawieś ją do domu i opiekujcie się nią, bo jej rodzice są na jakiejś delegacji i będą dopiero wieczorem.
- Oczywiście, że się nią zajmiemy – oświadczył Jack z uśmiecham.
- Mam nadzieję- odpowiedziała z uśmiechem p. Likos – Jack idź po samochód, a ty moja droga pomóż jej dojść. Do jutra.
            Jack poszedł po auto jak kazała nauczycielka, a Nata pomogła mi do niego dojść, mimo że czułam się dobrze, byłam wyczerpana, gdyby nie Nata pewnie upadła bym kilka razy. Zapakowali mnie do czarnego renault i pojechaliśmy do mnie. Przez całą drogę milczeliśmy. Po drodze wstąpiliśmy do naszej ulubionej kawiarni po trzy latte i trzy shake waniliowe. Po 15 minutach drogi byliśmy już u mnie pod domem. Wyciągnęłam klucze z torby i otworzyłam dom. Weszliśmy do dużego pokoju. Kawę i shake położyliśmy na ławie. Usiedliśmy na kanapie. Jak zwykle: ja w środku, a Nata i Jack po moich bokach. Włączyliśmy telewizor, a że nic nie było to Jack, poszedł do mojego pokoju po laptopa. Nie było go chwilkę, więc spytałam Nat:
- Wiesz co to było, to co się działo ze mną i za oknem, prawda ?
- Ależ skąd- zaprzeczyła- Niby skąd mogłabym o czymś takim wiedzieć.
- No niby tak, ale czuję że coś o tym wiesz – powiedziałam.
- Nie wiem nic, na ten temat – oznajmiła.
- Ale pamiętaj zawsze możesz mi ufać – przytuliłam ją.
W tym samym momencie zszedł z góry Jack, niosąc w ręku laptopa i kabel.
- O jaka miła scenka, ja też chce – odparł z uśmiechem na twarzy.
Odłożył całą elektronikę i się do nas przytulił.
- To co oglądamy drogie panie ? – spytał śmiejąc się.
- Mam ochotę na jakiś film z akcją – oświadczyła Nat.
- A ja na coś z magią i miłością – wypowiedziałam śmiejąc się.
- To co powiecie na „Tajemnice złodzieja pierścienia”? – mruknął Jack
            Obie się zgodziliśmy. Jack zasunął rolety, zgasił światło i zamknął dom. Siedzieliśmy wygodnie na kanapie z kawą w rękach i włączyliśmy film. Nim się obejrzeliśmy było już po naszym seansie.
Dochodziła godzina 2 po południu, wtedy kończyliśmy lekcje. Zrobiliśmy się głodni, więc zadzwoniłam do pizzerii.
- Dzień dobry! – odezwałam się – chciałabym zamówił dwie duże pizze capriciosa.
- Rozumiem, dokąd przywieść?  - spytała się kasjerka.
- Pod adres 56 King Street, Liverpool – odpowiedziałam.
- Dobrze, za 30 minut ktoś ją przywiezie – powiedziała miło kasjerka i się rozłączyła.
- To za ile jemy? – mruknął zniecierpliwiony Jack.
- Za 30 minut – odparłam chichocząc – To co robimy do tego czasu?
- Może zagramy w pytania? – zaproponował Jack z entuzjazmem.
- Mi tam pasuje – stwierdziła Nat
            Usiedliśmy w kółku na podłodze. I po kolei zadawaliśmy sobie pytania. Zaczął oczywiście Jack.
- Hmm, niech pomyśle… Izz – zwrócił się do mnie -  Jaka była ostatnio przeczytana przez Ciebie książka i jakiego była rodzaju ?
- Niech pomyślę. – zastanowiłam się chwilę – Chyba ostatnia jaką przeczytałam to była książka typu fantasy, jak zresztą zawsze i miała tytuł „Moc żywiołów”. To co teraz moja kolej?
            Kiwnęli na potwierdzenie głowami.
- Nat, czy ten nowy w naszej klasie wydaje Ci się przystojny ? – zapytałam z ciekawością co odpowie. Zauważyłam na jej policzkach rumieńce.
- W sumie nie widziałam go długo, ale na pierwszy rzut oka, taki się wydaje. – oznajmiła z uśmiechem. – Jack, czy podoba Ci się jakaś dziewczyna ze szkoły ?
-  No cóż, jest kilka ładnych dziewczyn u nas –odparł Jack – Ale chyba nie o to pytasz nie ?
- No nie o to – roześmiała się Nat
- W sumie sam nie wiem – mruknął Jack – Ale chyba jest ktoś taki. Nat, a Tobie się ktoś podoba ?
- Nie – oświadczyła Nata- Izz, a czy Tobie się ktoś podoba ?
Już miałam odpowiedzieć, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi.
- O to pewnie pizza – wstałam  z ulgą.
Szłam powoli do drzwi, Jack i Nat też wstali. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam chłopaka może w moim wieku, ubranego w czarne spodnie, koszulkę w biało-czerwone paski i czerwoną czapkę. Był odwrócony do mnie plecami.
- Cześć – powitałam chłopaka, który się właśnie odwracał.
-  Oto twoje zamówienie – odparł chłopak.
            Twarz miał już skierowaną w moją stronę. Kiedy ją zobaczyłam zatkało mnie. Była to tak sama twarz, którą ujrzałam w śnie/wizji.
- Dzięki – powiedziałam niepewnie  – Czy ty nie jesteś przypadkiem tym nowym uczniem w mojej klasie? Luke, tak?

- Tak, jestem Luke.

--------------------------------------------------------------------
Jeśli przeczytałaś/eś pozostaw swoją opinię proszę ;)

niedziela, 22 lutego 2015

Rozdział I

        Jestem Izabela Maria Annabeth Vaz, ale znajomi mówią mi Izz. Mam 16 lat, mieszkam w Anglii. Jestem średniego wzrostu brunetką, ale nie do końca, bo mam czerwone pasemka i końcówki. Włosy sięgają mi, aż po koniec pleców. Moje oczy są w kolorze szarym, co jest dziwne, bo nikt w rodzinie takich nie ma. Jest początek roku szkolnego w nowej szkole. Nie znam tam nikogo, prócz moich najlepszych przyjaciół Natali, która jest w moim wieku i Jack’a, który jest starszy o rok. Natali to dziewczyna mojej postury, chodź troszkę niższa, o blond krótkich włosach i oczach niebieskich jak morze, Jack jest bardzo wysokim chłopakiem o czarnych włosach, które zawsze są skierowane w różne strony. Jego oczy także są szare, ale ciemniejsze od moich. Moi przyjaciele są dla mnie najważniejsi.
      Jest połowa września, a ja nadal gubię się w tej szkole. Na pierwszej lekcji mam biologie, sala znajduje się na drugim piętrze, a ja nigdy nie mogę do niej trafić. Właśnie myślę  gdzie mam skręcić, gdy ktoś zakrywa mi oczy.
- Co do…- mruknęłam – Natali, puść mnie!
- Skąd wiedziałaś, że to ja?  - spytała zawiedziona.
- Bo tylko ty mi zakrywasz oczy –powiedziałam z uśmiechem – i czasem Jack, ale on ma większe dłonie
- Co racja, to racja – powiedziała śmiejąc się Nat – To jaką mamy pierwszą lekcję?
- Biologie, a ja nadal nie wiem jak powinnam pójść – mówię z irytacją
Nat wzięła mnie pod rękę i poszłyśmy schodami w górę i już byłyśmy koło sali, gdzie miałyśmy lekcje.
- Widzisz jakie to proste – zaśmiała się Nat
- No, dobrze, że Cie mam – przytuliłam ją – zaraz dzwonek chodźmy zająć miejsca.
Weszłyśmy do klasy, gdzie chyba byli już wszyscy. Zajęłyśmy trzecią ławkę od końca jak zawsze. Rozmawiałyśmy o zadaniu na matmę, która była następna, chcąc się upewnić, że mamy podobne wyniki. Rozbrzmiał dzwonek. Pan Froch wszedł do klasy.
- Dzień dobry, droga młodzieży- powiedział Froch
- Dzień dobry, panie psorze- odpowiedzieliśmy wszyscy razem
      Froch jest to niski mężczyzna, może po trzydziestce. Jego włosy są na wpół czarne-wpół szare. Jego wzrok jest piorunujący, kiedy Ci się przygląda ma się wrażenie, że przewierca duszę.  Nie lubię kiedy zadaje jakieś pytanie i nikt nie zna odpowiedzi, poza mną, wtedy zawsze spogląda na mnie i ja muszę odpowiedzieć.
- Dzisiejsza lekcja jest o świecie zwierząt – oznajmił p. Froch – Kto mi powie, co to jest heterotrof? – spytał  – Jak zwykle „las rąk”. To może…-  spoglądną w moją stronę i już wiedziałam, że to ja będę musiała odpowiedzieć- może Iza mam odpowie.
Starałam się przypomnieć co to było. Powoli wstałam i nagle do klasy weszła nasza wychowawczyni p. Likos. Wybawienie pomyślałam.
- Dzień dobry, przepraszam, że przeszkadzam, ale mam wiadomość dla moich wychowanków – oznajmiła z uśmiechem p. Likos- Kochane dzieci, chce was poinformować, że będziecie mieć nowego kolegę w klasie. 
Wszędzie było słuchać szepty i ruch.
-Spokój – powiedziała donośnym głosem wychowawczyni, i wszyscy się uspokoili – Luke, pozwól.
       Za pleców p. Likos wyszedł wysoki blondyn o… nie do wiary o szarych oczach. Był ubrany w glany, czarne spodnie i ciut przydużą koszulkę z Green Day’a. Wpatrywał się we mnie, było mi gorąco i słabo. Źle się poczułam i straciłam przytomność.

      Byłam w szkolnej sali gimnastycznej. Paliła się tylko jedna lampa na suficie. Nikogo chyba tu nie było. A jednak ktoś był. W rogu sali była jakaś postać. Zbliżała się do mnie. Zwróciłam się w stronę drzwi, zaczęłam biec, ale było za późno. Ktoś chwycił mnie za rękę i przyciągnął w swoją stronę. Staliśmy centralnie pod lampą. Spojrzałam w przód i zobaczyłam tylko czyjąś klatkę piersiową. Podniosłam głowę w górę i zamarłam kiedy zobaczyłam twarz. Był to…


-----------------------------------------------------------------------------------------

Jeśli przeczytałeś/aś pozostaw komentarz. Napisz co Ci sie podobało, a co nie. Krytykę przyjmuję b.dobrze.