piątek, 10 kwietnia 2015

Rozdział XII

          Przerażona wstałam z łóżka i podeszłam do wielkiego, szarego kamienia, który wpadł do pokoju przez okno, rozbijając je. Powili podniosłam go. Z jednej strony, miał naklejony kawałek papieru. Odkleiłam go. Jack podszedł do mnie i przytulił. Nie byłam w stanie trzymać kartki prosto. Ręce strasznie mi drżały. Jack przytrzymał je i przeczytał:
- „Nie jesteś bezpieczna, ani ty, ani Twoi przyjaciele, nawet rodzice. Dopadniemy Was”.
            Zaczęłam płakać. Chociaż nie chciałam. Bardzo rzadko płaczę, a także trudno jest mnie doprowadzić do łez. Odwróciłam się do Jack’a i przycisnęłam twarz do jego nagiego torsu. Głaskał mnie po głowie jedną ręką i przytulał drugą.
- Spokojnie –szepną – Nic Ci się nie stanie. Obiecuję.
- Nie zostawiaj mnie samej, proszę – powiedziałam, próbując opanować łzy.
- Nigdy Cię nie zostawię – musnął moje ucho swoimi wargami.
            Otarłam łzy i poszłam wysiąkać nos. Kiedy wróciłam, Jack przykleił materiał tak, żeby zakryć dziurę. Weszłam do garderoby i wzięłam rzeczy na przebranie, poszłam do łazienki. Przebrałam się w piżamę, czyli duży czarny T-shirt, który sięgał mi do połowy ud. Weszłam do pokoju rodziców i poszukałam jakiejś koszulki taty dla Jack’a. Wróciłam do pokoju. Jack sprzątnął rozbite szkoło z biurka i parapetu. Siedział teraz na łóżku i opierał się łokciami o kolana. Był pogrążony w zadumie.
- Przyniosłam Ci koszulkę taty do spania –uśmiechnęłam się i podałam mu ją.
- Dziękuję, a nie wolisz, żebym spał bez? – spytał i uśmiechnął się.
- Jak wolisz. – odparłam – Mi to obojętne.
            Było już po północy. Położyliśmy się do łóżka. Jack nie ubrał koszulki, ale ściągnął spodnie i był w samych bokserkach. Nie przeszkadzało mi to, a nawet się cieszyłam. Ułożyliśmy się tak, że Jack leżał na plecach, a ja głowę miałam na jego torsie i jedną nogę na jego nodze. Przytulił mnie i przykrył nas kołdrą. Pocałował w głowę i powiedział:
- Dobrano, słonko.
- Dobranoc – odpowiedziałam i wtuliłam się w niego.
            Obudził mnie promyk światła, który wpadł przez okno. Przewróciłam się na drugi bok. Byłam sama w łóżku. Podniosłam się. W pokoju też go nie było. Wstałam i zeszłam na dół. Jack był w kuchni. Robił coś przy kuchence. Był bez koszulki, ale już w spodniach. Podeszłam po cichy do niego i objęłam go w pasie. Obrócił się.
- Dzień dobry – powiedziałam, stanęłam na palcach i pocałowałam go w usta.
- Dobry – uśmiechnął się – Głodna?
- Możliwe. Co robisz? –spytałam siadając przy stole.
- Jajecznice. Skusisz się?
- Poproszę, ale mało- uśmiechnęłam się –Pomóc Ci w czymś?
- Nie trzeba – odparł i podał mi talerz z jajecznicą, zieloną sałatą i pomidorem.
            Jack zrobił jeszcze herbatę. Siedzieliśmy razem przy stole i jedliśmy śniadanie.
- Muszę zamówić nowe okno do pokoju – powiedziałam
- Spokojnie już to zrobiłem – uśmiechnął się i napił się herbaty.
- Serio? Dziękuję – wstałam i pocałowałam go w policzek. Chwycił mnie za ręce i przyciągnął tak, że usiadałam mu na kolanach.
- Nie ma sprawy – odparł - Mam dla Ciebie jeszcze jedną niespodziankę.
- Niespodziankę? –zdziwiłam się – Jaką?
- Tego dowiesz się po szkole.
- Dobra, to ja idę się zbierać – wstałam z jego kolan. Poszłam włożyć talerze do zlewu.
- Ja pozmywam. Jak będziesz schodzić to weź moją koszulkę na dół, oki?
- Spoczko – i poszłam na górę.
            Weszłam do łazienki. Zauważyłam, że nie zmyłam wczorajszego/ dzisiejszego makijażu. Zmyłam go i nałożyłam nowy. Włosy zaczesałam w koński ogon, a grzywkę opuściłam na czoło. Poszłam do pokoju. Włożyłam jasnoniebieskie dżinsy i czarną koszulkę. Poszukałam koszulki Jack’a. Była na biurku. Pochowałam kilka książek do torby i zeszłam na dół.
- Proszę, to Twoja koszulka- rzuciłam mu ją, a on złapał ją w locie.
- Dzięki – uśmiechnął się i ją ubrał.
- Jedziemy? – spytałam ubierając buty.
- Tak –odparł
- Czekaj, przecież jesteś Skylinem. Pojedziesz nim?
- Na to wygląda, ale się chłopaki zdziwią.
- Na 100%, któryś będzie chciał się przejechać – powiedziałam wychodząc z domu i zamykając drzwi.
            Wsiedliśmy do Nissana. Silnik chodził jak złoto. Jack jechał spokojnie, ale szybko. Dojechaliśmy do szkoły po 7 minutach. Na parkingu było strasznie dużo ludzi. Szczególnie z klasy Jack’a. Oczy wszystkich były zwrócone w stronę Skyline’a. Jack znalazł wolne miejsce. Zanim jeszcze wysiedliśmy, koło auto zgromadzili się chyba wszyscy znajomi Jack’a.
- Stary, skąd go masz? – usłyszałam głos jakiegoś chłopaka, kiedy wysiedliśmy z samochodu.
- Dostałem od rodziców – odpowiedział i zamknął auto.
- Dasz się przejechać? – spytał Scott albo Mike z klasy Jack’a. Są bliźniakami. Nie rozróżniam ich.
- Sorry, Mike – położył rękę na jego ramieniu – Nie ma opcji, jeszcze coś uszkodzisz.
- Dobra- odparł z zasmuconą miną.
- Idziemy skarbie? – spytał Jack, wystawiając rękę w moją stronę.
- Pewnie – chwyciłam ją i poszliśmy do szkoły.
            Wchodząc do budynku, udaliśmy się do szafek. Jack wziął książki do biologii. Odprowadził mnie pod sale. Pożegnaliśmy się. Podeszłam do Mali i Clove, które zacięcie się czegoś uczyły.
- Hej –przywitałam się z nimi – Czego się uczycie?
- Hej – odezwała się Mali – Dziś kartkówka z hiszpańskiego, zapomniałaś?
- Co? – prawie pisnęłam – Tak, z czego jest?
- Podstawy – odparła Clove – czasowniki estar, ser, tener i słownictwo.
- Dobra – to umiem pomyślałam – Dzięki za przypomnienie.
- Nie ma sprawy – uśmiechnęły się, a ja udałam się do sali.
             Nat i Luke już tam byli. Marta znów się na nich gapi. Siadłam koło nich.
- Cześć Izz – powiedziała Nat
- Hej – uśmiechnęłam się do nich – Co tam?
- Git, umiesz na kartkówkę? – spytał Luke
- Coś tam umiem. Ale nic nie przypomniałam, bo był u mnie Jack.
- Do, której był, że się nie nauczyłaś?- spytała Nat, znacząco się uśmiechając.
- Właściwie to rano, bo nie chciałam być sama – oświadczyłam
- Stało się coś? – uśmiech Nat, zmienił się w przerażenie.
- Carmonici, wczoraj wrzucili mi do pokoju kamień z ostrzeżeniem – poinformowałam ich.
- O, matko – rzekła Nat – Ale nic Ci się nie stało?
- Nie, ale może się stać.
- Ej, Izz? – usłyszałam głos Leona, wszedł do klasy z paroma chłopakami – Czy Jack przyjechał do szkoły czarny Nissanem Skyline?
- Tak, to jego auto – potwierdziłam
- Skąd je ma? Od rodziców? – pytał Leo
- Tak, z tego co wiem.
- Ściga się nim? – zadał niezręczne pytanie.
- Tego nie wiem – skłamałam – Musisz, się jego pytać. Ale raczej nie.
- Dobra – poszedł do swojej ławki.
- Serio, Jack nim przyjechał? – spytał zdziwiony Luke – Miał Cię tylko wziąć, gdzieś na randkę.
- Byliście na randce? – spytała oburzona Nat – A ty Luke, skąd wiesz, że byli?
- Bo – urwał – bo pomogłem mu trochę w podrasowaniu auta.
- Tak, świetnie się spisałeś – przybiłam mu piątkę.
- Dzięki – powiedział i rozległ się dzwonek – Wracam do siebie. Powodzenia.
- Dziękujemy – odezwała się Nat i pocałowali się.
            Zajrzałyśmy jeszcze do zeszytów i powtórzyłyśmy coś. Do Sali weszłam p. Dukru. Miała strasznie dobry humor. Przyniosła ze sobą dziennik i stos białych karteczek.
- Buenos días, niños – powiedziała p. Dukru.
- Buenos días – odpowiedzieliśmy chóralnie.
- Proszę, pochowajcie wszystko ,zostawicie tylko długopisy.
            Zrobiliśmy to o co prosiła. Zaczęła rozdawać kartki. Było trzy zadania. Odmiana czasowników, banał, podać słownictwo, proste, ale nie do końca, przetłumaczyć zdania, masakra, ale dałam radę. Zebrała po 10 minutach. Wzięliśmy kolejny temat. Liczebniki i kolory. Nie uważałam. Nie wiem dlaczego. W otwartym zeszycie, na ostatniej stronie zaczęłam coś kreślić. Rozległ się dzwonek. Rysunek, który nakreśliłam to cztery żywioły zamknięte w kręgu. Zamknęłam notes i wyszłam z klasy. Mieliśmy mieć teraz matematykę z panem Marciem, dyrektorem. Niestety zachorował i mamy zastępstwo. W-f z klasą Jack’a. Z uśmiechem poszłam się przebrać. W szatni była Suzzan.
- Hej  - przywitałam się i przytuliłam ją.
- Siemka – uśmiechnęła się – Co tu robisz?
- Mamy razem zajęcia, bo dyrektora nie ma.
- O to świetnie – podsumowała Suzzan. Mam nadzieję, że będziemy grać w siatkę i że będziemy razem w drużynie.
- Też mam taką nadzieję.
            Usiadałam na ławce i zaczęłam się przebierać. Wiązałam buty, kiedy do pomieszczenia przyszła Nat. Przebrała się bardzo szybko. Kończyła wiązać buty, gdy zadzwonił dzwonek. Udałyśmy się na sale gimnastyczną. Była już tam klasa Jack’a. Jack rozmawiał z Cris’em. Kiedy nas zobaczył, podeszli do nas. Jack przytulił się z Nat, a ja z Cris’em. Późnej Nat z Cris’em, a ja i Jack pocałowaliśmy się. Przerwaliśmy kiedy usłyszeliśmy chrząknięcie. Okazało się, że to nasz trener Hittel.
- Przepraszamy – powiedzieliśmy cicho.
- Okej, mamy dziś łączenie, więc będzie tak, że klasa, która ma mieć teraz lekcje, ma siatkę – przerwał i popatrzył po nas – Ci, który będą chcieli z nimi zagrać, zagrają. Więc teraz pan Lahey poprowadzi rozgrzewkę, a osoby chętne mają się dołączyć.
            Większość dziewczyn usiadła. Zostałam ja, Nat, Mali i Clove, chodź nie wiem dlaczego, bo nie znosi sportu. Z chłopaków zostali wszyscy, poza Kenem, bo ma zwolnienie. Panem Lahey okazał się Cris. Przebiegliśmy z cztery kółka. Późnej rozciąganie, ćwiczenia siłowe i jeszcze trucht. To się nazywa rozgrzewka. Przyszedł czas na wybieranie drużyn. Kapitanami zostali Scott, Mike i Tom. Trener stanął i ustawił chłopaków. Od lewej Scott, Tom i Mike. Wybierali na zmianę po jednej osobie. Najpierw ze swojej klasy, a później z naszej.
- Ty w czarnej koszulce na ramiączkach – Mike wskazała na mnie
- Ja? – kiwnął głową – Jestem, Izz.
- Okej, chodź.
            Podeszłam do nich. Byłam w drużynie z Jackiem. Scott wziął Mali, Tom Clove, a Mike Nat, byłam szczęśliwa. Zespół z Jackiem i Nat to coś, dzięki czemu wygramy. Ustawiliśmy się. Było nas więcej niż 6 osób, więc poszli na zmianę. Nasza trójka była w pierwszym składnie. Poszłam na wystawę, a Nat i Jack na atak. Rozpoczęło się. My zaczęliśmy serwis. Piłki były ciężkie do przyjęcia. Wygraliśmy z drużyną Scotta, a później Toma. Świetnie się grało. Następną lekcje to też w-f. Poszłyśmy z Nat napić się wody. Drugie zajęcia były takie same, jak poprzednie. To moja ostania lekcja. Udałam się z Nat na parking. Luke czekał już koło swojego czerwonego audi. Pożegnałam się z nią i Lukiem. Podeszłam do Jack’a, który stał koło Skyline’a.
- Gotowa na niespodziankę?- spytał Jack otwierając mi drzwi.
- Chyba tak – pocałowałam go w policzek i wsiadałam. A on zawiązał mi oczy.
            Jechaliśmy około 15 minut. Skręcał kilka razy. Zatrzymał się. Słyszałam otwieranie i zamykanie drzwi. Jack przeszedł i otworzył moje.
- Podaj mi rękę – poprosił Jack.
            Podałam. Pomógł mi wstać. Zamknął drzwi. Prowadził mnie prosto. Przystanęliśmy. Ściągnął mi przepaskę. Zamrugałam kilka razy, żeby przyzwyczaić się do światła. To co zobaczyłam było szokujące. Znajdowaliśmy się przed salonem z motorami.
- Co tu robimy? – spytałam zdziwiona
- Potrzebujesz ścigacza na piątek, więc musisz go mieć – uśmiechnął się Jack.
- Tylko nie mów, że mi go kupisz.
- To będzie prezent świąteczny – pocałował mnie w policzek.
- Boże, jesteś kochany, ale nie mogę. To będzie za drogie.
- Oj, przestań- przytulił mnie – Muszę na coś wydać tą kasę z wyścigów.
- Ale nie na mnie- ciągnęłam – możesz Skyline’a ulepszać.
-Spokojnie, na to rodzice mi dadzą.
- Niech Ci będzie – ustąpiłam
- No to chodź.
            Wziął mnie za rękę i wprowadził do salonu. Było tu tyle motorów, że nie wiedziałam, który wybrać. Były Suzuki, Hondy, Yamahy oraz Kawasaki. Przepatrzyliśmy wszystkie modele.
- I jak? Który chcesz? – spytał Jack.
-Nie wiem – odparłam – Pomóż mi.
- Co powiesz na ten?- wskazał palcem na… nie mogłam uwierzyć.
- Kawasaki Ninja 300R? – zaskoczył mnie – Chyba nie mówisz serio?
- Mówię całkiem serio – uśmiechnął się.
- Okej, to chodź go zobaczyć – ruszyliśmy w stronę motoru.
            Motor był calusieńki czarny. W moim guście. Usiadłam na nim. Jest chyba specjalnie zrobiony pod moje ciało. Idealny. Nie mogę uwierzyć, że Jack chce mi go kupić. Nie może. Przecież nie spłacę mu tego do końca życia. I co powiem rodzicom jak w garażu znają i BWM, i Kawasaki? Nie wytłumaczę im tego, że Jack mi go kupił.
- To co bierzemy? – z zadumy wyrwał mnie głos Jack’a.
- Jack nie wiem – odparłam – Myślę, że to za drogi prezent. Nie mogę.
- Możesz – pocałował mnie – Proszę pana, bierzemy – zwrócił się do sprzedawcy.
- Tak, słucham? – podszedł do nas średniego wzrostu mężczyzna. Był w czarnym garniturze.
- Weźmiemy ten motor – Jack wskazał na motor, na którym siedziałam.
- Oczywiście – uśmiechnął się spokojnie – Będzie pan na nim wracał czy mamy go przysłać?
- Ona będzie na nim wracać – wskazał na mnie.
- Rozumiem – mruknął sprzedawca – Proszę, podejść ze mną po kluczyki.
            Jack z ekspedientem poszedł po kluczyki, a ja zostałam koło motoru. Oglądnęłam go ze wszystkich stron. Chyba zawiozę, go do Luke’a, żeby go troszkę podrasował. Po kilku minutach wrócił Jack z kluczykami i umową.
- Zbieramy się?- spytał Jack.
- Ok., myślałam żeby go nie podwieźć do Luke’a, żeby go troszkę dopieścił – powiedziałam – Co ty na to?
- Dobry pomysł. Jedźmy.
            Wyprowadziliśmy Kawasaki z salonu. Powili odpaliłam silnik. Chodził super. Ruszyłam wolno. Jack trzymał się za mną Skylinem. Na pierwszych światłach zatrzymał się koło mnie.
- Ścigamy się do Luke’a? – zaproponowałam
- Jasne słońce – odparł – A co dostane jak wygram?
- Wymyślimy coś – posłałam mu buziaka.
            Czekaliśmy na zielone światło. Kiedy zapaliło się, ruszyłam pierwsza. Prowadził się bosko. Gładko wchodził w zakręty. Jack cały czas siedział mi na ogonie. Ale do Luke’a i tak przyjechałam pierwsza, kilka sekund przed nim.
- Wygrałam – powiedziałam, kiedy wysiadł z auta.
- Jaką chcesz nagrodę – spytał i przytulił mnie.
- Nie chce żadnej – odparłam i pocałowałam go.
- Chodź do Luke’a.
            Podeszliśmy do drzwi i zapukaliśmy. Otworzyła nam mama Luke’a.
- Dzień dobry, pani Hell – przywitaliśmy się.
- Dzień dobry -  uśmiechnęła się – w czym mogę pomóc?
- My do Luke’a. Jest? – spytałam
- Tak na górze. Wchodźcie.
            Podziękowaliśmy i poszliśmy na górę. Luke był w swoim pokoju. Siedział koło biurka z słuchawkami w uszach. Jack podszedł do niego i szturchnął go w boki. Podskoczył z siedzenia.
- Co wy tu robicie? – spytał wkurzony
- Twoja mama nas wpuściła – uśmiechnęłam się
- Mamy do Ciebie małą robótkę – oznajmił Jack.
- No super – warknął – Co mam zrobić? Jakieś zadanie domowe?
- Co? Nie!- podeszłam do okna – Wyjrzyj przez okno.
- Dlaczego na moim podjeździe stoi czarny Kawasaki Ninja? – spytał zaskoczony
- Kupiłem go Izz, na piątkowy wyścig- poinformował go Jack.
- Niech zgadnę – Luke usiadł na łóżku – Mam go podrasować?
- Tak – uśmiechnęłam się
- Dobra posiedzę nad nim dziś i jutro. Na piątek będzie gotowy.
- Dzięki – powiedziałam – To my już pójdziemy. Ucz się dalej.
- Nara, stary – powiedział Jack i wyszliśmy.
            Zapakowaliśmy się do Skyline’a i pojechaliśmy do mnie. Po drodze wstąpiliśmy do sklepu, na coś na obiad. Kupiliśmy mleko i jajka. Będziemy dziś jedli naleśniki z syropem. Wróciliśmy do domu. Jack poszedł do kuchni, a ja do pokoju się przebrać. To co zobaczyłam, zamurowało mnie. To nie był mój pokój. Okno było już wymienione. A cały pokój zmienił kolor ścian. Były one ciemno fioletowe, pomalowałam je kiedy miałam z 10 lat, teraz są przemalowane na czarne. Jasne meble zostały zmienione na czarne. Moje jednoosobowe łóżko zmieniło się na duże dwuosobowe z czarnego drzewa, z czarną pościelą i czerwonymi poduszkami. Stało teraz na wprost drzwi, a nie jak przedtem blokiem do nich. Czerwone poduszki grały z czerwonymi zasłonami i czerwonym puchatym dywanem. Na ścianie za łóżkiem były przyklejone zdjęcia, multum zdjęć. Wszystkie z Jackiem i Nat.
- Jack – krzyknęłam – Możesz tu przyjść?
- Co się stało, słońce?- spytał zdenerwowany Jack
- Powiesz mi co to jest? –wskazałam na pokój
- Twój pokój –uśmiechnął się
- To wiem, ale nie wiem dlaczego jest zmieniony. Chcesz mi coś powiedzieć? – szturchnęłam go pod żebra.
- Cały czas nam marudziłaś, że chcesz go przemalować, więc w końcu to się stało – uśmiechnął się i przytulił mnie.
- Jesteście kochani – pocałowałam go.
- Przynajmniej teraz masz wygodne łóżko – uśmiechnął się szeroko.
- A, co sprawdzałeś?- znów go szturchnęłam
- Żebyś wiedziała.
- To, co idziemy robić te naleśniki? –spytałam rzucając się na łóżko. Faktycznie wygodne.
- Zrobiłem już masę – położył się koło mnie.
- Schodzimy – wstaliśmy i poszliśmy na dół.
            Zaczęliśmy razem smażyć naleśniki. Trochę się poprzepalały. Większość było dobrych do zjedzenia. Polaliśmy sobie je syropem. Dobre nam wyszły. Siedzieliśmy na kanapie przed telewizorem i oglądaliśmy filmy. Robiło się późno, więc Jack musiał już iść. Pożegnaliśmy się i jeszcze raz podziękowałam mu za wszystko. Zamknęłam dom. Poszłam do pokoju. Nie mogłam uwierzyć, że zmienili mój pokój. Wzięłam jakiś Duży T-shirt i spodenki. Poszłam wziąć prysznic. Zmyłam makijaż i weszłam do kabiny.
            Wyszłam odświeżona. Położyłam się na łóżku. Serio jest mega wygodne. Sięgnęłam do szafki i wyjęłam książkę. Zaczęłam ją czytać. Oczy zaczęły mi ciążyć. Odłożyłam ją i zakopałam się w pościeli.


-----------------------------------------------------------------------
Jeśli przeczytałaś/eś pozostaw opinie,to motywuje.
Przepraszam za wszystkie błędy.

3 komentarze:

  1. Mega mega mega *-* ale super rozdział ci wyszedł :) kiedy następny? Już nie mogę się doczekać. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, choć nie jestem pewna czy jest taki dobry. Myślę, że za nie długo będzie. ;)

      Usuń
  2. Muszę nadrobić zaległości u Ciebie na blogu ;-;
    Ale ja tu z inną informacją xd
    Nominowałam Cię do Liebster Award ;)
    Więcej tu ---> http://krwawy-dwor.blogspot.com/2015/04/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń

Proszę komentuj :*