środa, 15 kwietnia 2015

Rozdział XIII

            Dziś piątek. Za 3 godziny jest wyścig. Cały dzień o nim myślę. Jestem ciekawa czy w ogóle dam radę się z nimi ścigać. A co jeśli przegram? Nie chce tak zaczynać. Luke podrasował troszkę silnik. Wczoraj jak mi go oddał, poćwiczyłam z Jackiem. Mówił, że dobrze mi idzie, ale nie jestem tego taka pewna.
            Siedzimy z Nat u mnie. Pomaga mi wybrać w czym mam jechać.
- Myślę, że powinnaś jechać jakoś tak seksi – oznajmiła Nat.
- Seksi? –zadrwiłam – Raczej nie wydaje mi się.
- Oj, weź.
- Nie, muszę czuć się wygodnie w tym.
- Ale jedno nie wyklucza drugiego –uśmiechnęła się – A co powiesz na to? – wyciągnęła z plecaka jakieś pudełko.
- Co to jest? – spytałam zdziwiona.
- Otwórz.
            Wzięłam od niej pudełko i otworzyłam. W środku znajdował się jakiś czarny materiał. Wyciągnęłam go. Był to kombinezon. Taki sam jak w moim śnie.
- To dla mnie? – spytałam i siadłam koło niej na łóżku.
- Nie, dla mnie – odparła sarkastycznie
-Boże, kochana jesteś – przytuliłam ją i przewróciłam na łóżko.
- Nie ma za co – uśmiechnęła się – Załóż.
            Położyłam kombinezon na łóżku i przebrałam się w niego. Pasował idealnie. Jakich ja mam kochanych przyjaciół. Muszę się im jakoś odwdzięczyć.
-Wyglądasz bosko – oznajmiła Nat
- Dzięki – uśmiechnęłam się – za wszystko.
- Brakuje mi tu czegoś – patrzyła na moją twarz – Jeszcze kreski.
            Ruszyłyśmy do łazienki. Siadałam na środku pomieszczenia, a Nat zaczęła myszkować po mojej kosmetyczne. Znalazła czarny eyeliner i cień do powiek. Kazała zamknąć mi oczy. Nałożyłam najpierw cień, a później zaczęła kreślić po moich powiekach kreski. Kiedy skończyła mogłam je w końcu  otworzyć. Spojrzałam w lustro. Nat się postarała. Były strasznie proste, nie za grube nie za cienkie. Po prostu śliczne.
- Są zajebiste – pocałowałam ją w policzek.
- W końcu to ja je robiłam – zaśmiałyśmy się.
            Wróciłyśmy do pokoju. Siadłyśmy na łóżku i zaczęłyśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym. Nagle wpadałam na pewien pomysł.
- Nat, słuchaj. Może zrobię dziś imprezę jak wygram? – zaproponowałam.
- Imprezę? – zaskoczyłam ją – Przecież my nie robimy imprez.
- Tak, bo rodzice zazwyczaj nie jeżdżą na tak długo.
- Jeśli tak chcesz, to dobra – powiedziała – Ale jak zaprosisz jakiś gości?
- Przez wydarzenie na fejsie -  uśmiechnęłam się – Jak wygram to zrobię je i w kilka sekund roześle do wszystkich znajomych.
- Nie przepuszczą takiej okazji – podsumowała Nat.
- No właśnie – uśmiechnęłam się – Chłopaki zaraz powinni być. Chodź na dół.
            Zeszłyśmy na dół i zrobiłyśmy sobie kawę. Zasiadłyśmy przed telewizorem na kanapie i włączyłam telewizor. Akurat leciał nasz ulubiony serial „Wschód”. Zaczęłyśmy go oglądać. Po tym jak się skończył, zadzwonił dzwonek do drzwi. Podeszłam i otworzyłam. Na werandzie stali Jack i Luke. Obaj są ubrali w czarne skórzane kurki. Kiedy na mnie spojrzeli zdziwili się.
- Izz, to ty? – spytał Jack.
- Tak głuptasie – uśmiechnęłam się – Wchodźcie.
- Nie poznałbym Cię na ulicy – oznajmił Luke
- Dlaczego?- zapytałam zdziwiona.
- Bo wyglądasz tak inaczej – przyznał – Nat to Twoja sprawka?
- Tylko zrobiłam kreski i nałożyłam cień, a także kupiłam kombinezon – podniosła ręce w znak niewinności.
- Wyglądasz super – Jack objął mnie i pocałował – Gotowa na wyścig?
- Chyba tak –zawahałam się
- Izz, ma świetny pomysł – oznajmiła Nat – Jeśli wygra robi tu imprezkę.
- Serio? – powiedzieli chóralnie chłopaki
- Tak – spojrzałam na zegarek – Jedziemy?
- Możemy – uśmiechnął się Jack.
- Będziemy Ci kibicować – odezwała się Nat
- Cieszę się – przytuliłam ją.
            Wyszliśmy na werandę i zamknęłam dom. Nat, Luke i Jack zapakowali się do Skyline’a, a ja wsiadałam na Kawasaki. Jack jechał pierwszy, a ja za nim, bo nie znam drogi. Jechaliśmy nie za szybko, ale na prostych i pustych drogach, kiedy Jack przyśpieszał, robiłam to samo. Wyprzedzałam go, ale zawsze zwracałam na tył jego auta. Na miejsce rozpoczęcia wyścigu dotarliśmy 30 minut przed. Postawiłam motor blisko startu. Poszliśmy poszukać Harry’ego. Stał i gadał z jakimiś kolesiami.
-Hej, Harry – odezwał się Jack.
-O, hej – przywitali się – Cieszę się, że przyjechaliście. Startujesz?
- Tak – uśmiechnęłam się – Ile osób jedzie?
- Trzech facetów- wskazał grupkę jakiś gości – i ty czwarta.
- Super – westchnęłam.
- Jakie stawki, Harry ? – spytał Jack.
- Takie jak zwykle – wzruszył ramionami Harry – 2 tysie.
- Trzymaj – podał mu zwitek papierów.
- Idź, ustawić się na starcie – wziął kasę i zwrócił się do mnie.
            Poszliśmy do punktu zaczęcia. Czekali tam już pozostali zawodnicy. Jeden jest to brunet, o ciemnych oczach. Być może z dwa lata starszy ode mnie. Ubrany w czarną skórzaną kurtkę i jeansy. Drugi to mężczyzna po 30-sce. Ma kruczoczarne włosy i jasne niebieskie oczy. Jest w czarnej kamizelce i czarnych spodniach. Od barków po dłonie ma dziary. Ostatni to krótko ścięty blondyn o niebieskich oczach. Ubrany w zwykłe dresy i bluzę. Postawiłam motor koło reszty. Będę ścigać się z biało niebieskim Suzuki GSX R, czerwono-czarną Hondą CDR, oraz czarno- białą Yamahą R6.
-Proszę kierowców o wsiadnięcie na motory – usłyszałam głos Harry’ego. Zrobiłam to o co prosił.
- Ej, mała – podszedł do mnie Jack – nie denerwuj się, wykosisz ich.
- Mam nadzieję – uśmiechnęłam się nie pewnie. Pocałował mnie i założył kask.
- Izz, życzmy powodzenia – Nat mnie przytuliła i tak samo Luke
            Odeszli kawałek do tłumu. Harry wyszedł na środek i ogłosił zasady. Ścigamy się jedno kółko po wyznaczonej trasie. Ulice są pozamykane. O tyle, dobrze – pomyślałam. Włączyliśmy silniki. To piękny warkot. Zaczęło się odliczanie. Trzy, dwa, jeden. Ruszyliśmy. Wyrwałam się pierwsza z piskiem opon. 150 na liczniku. Byłam skoncentrowana. Zaczęłam płynnie zmieniać biegi, a także gładko wchodzić w zakręty. Spojrzałam w lusterko. Jechało za mną, chodź oddalone o kilka metrów, Suzuki. Wyszłam z zakrętu i przygazowałam. Zostało jeszcze jakieś 500m, widziałam metę. Ostanie 200m, a Suzuki zrównało ze mną. Zmieniałam bieg i przygazowałam na maksa. Przecięłam linie mety, zaledwie kilka centymentów/ sekund przed nim. Zatrzymałam się, a tłum osiadł mnie jak stoisko z darmowym piwem. Gratulowali mi. Kiedy odeszli w końcu podeszli do mnie przyjaciele i Harry z nagrodą.
- Gratuluje – uśmiechnął się i wręczył mi kasę – Mam nadzieję, że jeszcze się tu zjawisz.
- Ja też – uśmiechnęłam się i poszedł- Wygrałam. Nat udostępnij to wydarzenie.
- Już to zrobiłam – wyszczerzyła się.
- To super. Zbieramy się?
- Dobra. To kto pierwszy u Ciebie? – zaproponował Jack.
- Pewnie.
            Pobiegłam do motoru. Ruszyłam od razu. Drogę znałam już trochę, więc wiedziałam jak jechać.  Zauważyłam Skyline’a dopiero, kiedy wjechaliśmy do Liverpool’u. Doganiał mnie. Ale mu się nie dałam. Pierwsza przybyłam do domu.

***
            Impreza trwała w najlepsze. Było strasznie dużo ludzi. Chłopaki przywieźli alkohol. Wszyscy świetnie się bawili. Muzyka puszczona na cały regulator. Przyjmowałam gratulacje od znajomych. Byli strasznie zdziwieni, jak się dowiedzieli z jakiej okazji jest tak impreza. Tańczyłam właśnie z Jackiem. Właściwie to całowaliśmy się, tańcząc. Nagle ktoś na mnie wpadł i poczułam coś mokrego na plecach.
- Co do cholery ? – odwróciła się. Stała tam Marta z głupim uśmieszkiem.
- Nie widziałam Cię – tłumaczyła się głupio.
- Ta, jasne – przewróciłam oczami – Idź, już stąd.
- Izz, porządku? – spytał Jack, kiedy już poszła.
- Tak, tylko ta szmata oblała mnie wódką – wściekłam się – Idę się przebrać. Zaraz wracam.
            Pocałowałam go w policzek i poszłam do siebie. Zdjęłam bluzkę i włożyłam czarny top. Poszłam do łazienki i namoczyłam bluzkę. Oby ta plama zeszła. Poprawiłam jeszcze makijaż i wróciłam na dół. Zaczęłam szukać Jack’a. Udałam się do kuchni. To co zobaczyłam było straszne. Jack opierał się o blat i całował z jakoś dziewczyną. Z Martą. Ale suka. Podeszłam do nich. Oderwałam Martę od niego. Walnęłam ją w brzuch. Upadła. Jack’a walnęłam w twarz z liścia, po czym wybiegłam. Udałam się na tył domu, do ogrodu. Stało tu kilka osób i paliło. Ruszyłam w ich stronę.
- Hej – przywitałam się – Co macie? Fajki?
- Hej – rozpoznałam głos Scott lub Mike – tak.
- Dacie jedną? –spytałam
- Izz, ty palisz? – zapytał któryś.
- Od kilku miesięcy nie, ale dziś chce – odparłam –Muszę.
            Podali mi jednego szluga i zapalniczkę. Odpaliłam i wciągnęłam dym do płuc. Zaciągnęłam się i wypuściłam dym. Zrobiłam tak kilka razy.
- Izz, co się stało? – spytał Leo, który z nami stał.
- Nie ważne - powiedziałam nerwowo- Który z Was to Scott, a który Mike? Bo nie umiem Was rozróżnić. Sorki.
- Scott, to ja – podniósł rękę – Odróżnisz mnie od niego, po tym, że ja mam dłuższe włosy i raczej ubieram się na czarno.
- Dobra – uśmiechnęłam się i wzięłam bucha – Jak się bawicie?
- W porządku – odezwał się Mike – O, Jack idzie. Co tam stary?
- Szukam, Izz – odpowiedział i zbliżył się do nas.
- Jest tu z nami – wskazał palcem na mnie
- Dzięki – mruknęłam pod nosem i znów pociągnęłam
- Dlaczego palisz? – warknął Jack – Zostawicie nas samych?
- Jasne – odparli i poszli.
- Więc, dlaczego palisz? – patrzył na mnie.
- A ty dlaczego całowałeś się z Martą? – odparłam wkurzona.
- Ja jej nie całowałem, tylko ona mnie – wyjaśniał, wzięłam bucha – Wyrzuć to.
- Nie – wypuściłam dym prosto w jego twarz – Nie wierzę Ci. Gdybyś był całowany to szybko byś się od niej oderwał.
- Zrobiła to kilka sekund zanim ją wzięłaś – tłumaczył się.
- Oj, weź przestań – nie wierzyłam mu. Zaczęłam myśleć o tym co zrobił, jak się zachował. Jestem mega wkurzona. Chciałabym, żeby poleciał daleko. Skupiłam się na wietrze – Idź już!
- Nie – odparł – Musimy pogadać.
- Nie mam ochoty – wzięłam bucha i myślałam o powietrzu. Zaczął wiać wiatr.
- Izz, co ty robisz? – spytał, rozglądając się.
- Nic – warknęłam, skupiłam się na wietrze.
- Oczy Ci się zmieniły – powiedział – Nie używaj mocy!
- Za późno – wykrzyknęłam, a potem duża siła uderzyła Jack’a i poleciał kilka metrów dalej.
            Wyrzuciłam papierosa i poszłam do kuchni. Nalałam sobie wódki do kieliszka i wypiłam tak z trzy razy. Do pomieszczenia weszła Marta.
- Co ty tu jeszcze robisz? – wrzasnęłam -  Wynoś się stąd.
- Nie – odpowiedziała
- Wynoś się, albo Ci pomogę – zagroziłam
- Co znowu mnie uderzysz – zaśmiała się.
- Jak będzie trzeba – strzeliłam palcami –Wynoś się.
- Dobra – poddała się i wyszła.
            Impreza trwała jeszcze parę godni. Nat i Luke zostali pomóc mi posprzątać i na noc. Sprzątaliśmy w ciszy.
- Izz, co się stało? – spytała Nat
- Nic – odparłam spuszczając głowę.
- Przecież widzę – podeszła do mnie – Mów.
- Widziałam na Jack całował – oczy zaszły mi łzami – całował się z Martą.
- Co kurwa? Nie wierzę! – krzyknęła – Ale dlaczego?
- On twierdzi, że był całowany – siadłam na kanapie.
- Marta to szmata – usiadła koło mnie Nat i przytuliła.
- To prawda, dlatego dostała w brzuch – uśmiechnęłam się
- Przywaliłaś jej? – zdziwiła się Nat.
- Tak, Jack też oberwał najpierw w twarz, a później chyba w siedzenie.
- Siedzenie? – zapytał Luke.
- Jak gadaliśmy na zewnątrz, to się wkurzyłam i użyłam mocy, posyłając go o tylko metrów dalej.- wytłumaczyłam.
-Aaa – mruknęli oboje.
- Nie martw się będzie dobrze – potarła mnie po ramieniu Nat.
- Macie może szluga? – spytałam ocierając łzy z policzków.
- Miałaś rzucić – wkurzyła się Nat i wstała.
- Ja ma  - podał mi jednego Luke.
- Dzięki – Nat popatrzyła na niego tym jej zabójczym spojrzeniem – Rzucałam, dziś muszę.
            Wyszłam na zewnątrz. Było dość chłodno, ale jak dla mnie git. Nie miałam zapalniczki, więc posłużyłam się mocą ognia. Z wskazującego palca, zaczęła tworzyć się iskierka. Rosła, odpaliłam od niej  i znikła. Do domu wróciłam po 6 minutach. Nat i Luke ogarnęli już większość. Byłą 3 w nocy. Postanowiliśmy, że resztę posprzątamy rano. Poszliśmy na górę. Posiedzieliśmy chwile u mnie i rozmawialiśmy. Później Nat i Luke poszli do pokoju gościnnego. Dałam Nat jakiś większy T-shirt, a Lukowi jedną z koszulek taty. Ja poszłam pod prysznic. Puściłam ciepłą wodę. Otuliła moje ciało. Wyszłam odświeżona. Poszłam do siebie. Zajrzałam jeszcze do gościnnego i krzyknęłam:
- Tylko bez głupot.
- Sie wie – zaśmiał się Luke.
            Weszłam do siebie. Rzuciłam się na łóżko. Sprawdziłam telefon, 6 wiadomości. Od Jack’a i jedna od nieznanego numeru. SMS’y od Jack’a były w stylu: „To nie moja wina, to ona mnie pocałowała”, „ Nie gniewaj się na mnie”, „Jak ochłoniesz to odpisz”. Wiadomość od aminowego numeru była dziwna, nie zrozumiałam jej.
                    „Przyjadę na weekend. Będę koło południa. Do zobaczenia ~ Matt”

            Odłożyłam telefon i położyłam się spać. Byłam bardzo zmęczona i zasnęłam szybko.

--------------------------------------------------------
Jeśli przeczytałaś/eś postaw proszę opinie. To motywuje.
Przepraszam za wszystkie błędy.

Za niecały tydzień mam egzaminy i muszę wsiąść się za naukę, więc nie będę na razie nic dodawać. 
Myślę, że kolejny rozdział powinien być gdzieś na początku maja :)

4 komentarze:

  1. Powodzenia na egzaminach :) a co do rozdziału to jak zawsze super :) pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dziękuję ;* Cieszę się, że się podoba :)

      Usuń
  2. Kiedy będzie dalsza część? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po egzaminach, myślę że na początku maja coś się pojawi :)

      Usuń

Proszę komentuj :*