Izz wygrała swój pierwszy wyścig.
Jestem z niej dumny. Zrobiła imprezę z
tej okazji i zaprosiła multum osób.
Tańczymy właśnie w jej salonie.
Całujemy się, gdy nagle ktoś na nas wpadł.
-
Co do cholery?– powiedziała zdenerwowana Izz. Zobaczyłem, że ma z tyłu bluzki
mokrą plamę
-
Nie widziałam Cię – tłumaczyła się strasznie głupio Marta.
-
Ta, jasne – Izz przewróciła oczami – Idź, już stąd.
-
Izz, porządku? – spytałem kiedy już poszła.
-
Tak, tylko ta szmata oblała mnie wódką – powiedziała wściekła Izz – Idę się
przebrać. Zaraz wracam.
Pocałowała mnie w policzek i poszła
na górę. Przepchałem się przez tłum i udałem się do kuchni. Chłopaki załatwili
alkohol. Zrobili właśnie drinki. Scott i Mike mają dobre głowy do picia, Leo ma
trochę gorzej.
-
Siema chłopaki – przywitałem się z nimi.
-
Cześć – odpowiedzieli chóralnie.
-
Nalejecie mi? – zapytałem podsuwając im kieliszek.
-
Pewnie – Scott wziął butelkę i nalał mi do pełna.
-
Za sukces Izz – powiedział Leo – zdrowie.
Wziąłem kieliszek i wlałem płyn do
gardła.
-
Idziemy zapalić – oznajmił Mike – idziesz?
-
Nie, dzięki – uśmiechnąłem się – Czekam na Izz.
-
Okej – wyszli z kuchni.
Nalałem sobie jeszcze jednego
kieliszka. Do kuchni przyszła Marta. Boże, ale ona jest głupia, żeby wylać
wódkę na koszulkę organizatorki i jeszcze tu zostać.
-
Co ty tu jeszcze robisz? – warknąłem do niej.
-
Nie ma mnie kto odwieść – poinformowała mnie z tym głupim uśmieszkiem.
-
To nie mój problem – odparłem i oparłem się o blat.
Marta odłożyła kubek i podeszła do
mnie. Chyba mocno się upiła. Stanęła przede mną i szybkim ruchem przywarła
ustami do moich. Znieruchomiałem, stałem nieruchomo. Byłem strasznie
zszokowany. Nagle ktoś oderwał ją ode mnie. To Izz. Była wściekła. Uderzyła
Martę w brzuch, a ta upadła. Zwróciła się w moją stronę. Chciałem coś
powiedzieć, ale ona była szybsza i przywaliła mi z liścia w twarz. Izz wybiegła. Potarłem policzek i wybiegłem
za nią. Nie widziałem jej. Pobiegłem do jej pokoju. Nie było jej tam. Poszedłem
do łazienki. Tam też jej nie znalazłem. Zszedłem na dół. Okrążyłem salon i
wyszedłem na pole. Stali tam chłopaki. Nadal palili.
- O, Jack. Co tam stary? – usłyszałem głos
Mike.
-
Szukam Izz – powiedziałem
-
Jest tu z nami – Scott wskazał postać odwróconą tyłem do mnie.
-
Dlaczego palisz? – warknąłem na nią. Miała już nie palić – Zostawicie nas
samych?
-
Jasne – odparli i poszli.
-
Więc, dlaczego palisz? – powtórzyłem pytanie
-
A ty dlaczego całowałeś się z Martą? – odparła wkurzona.
-
Ja jej nie całowałem, tylko ona mnie – wyjaśniałem, wzięła bucha – Wyrzuć to.
-
Nie – wypuściła dym prosto w moją twarz – Nie wierzę Ci. Gdybyś był całowany to
szybko byś się od niej oderwał.
-
Zrobiła to kilka sekund zanim ją wzięłaś – tłumaczyłem się.
-
Oj, weź przestań – nie wierzyła mi. Jest mega wkurzona.– Idź już!
-
Nie – odparłem – Musimy pogadać.
-
Nie mam ochoty – wzięła bucha. Zacząłem czuć wiatr.
-
Izz, co ty robisz? – spytałem, rozglądając się.
-
Nic – warknęła, oczy zaczęły się jej zmieniać, stawały się czarne.
-
Oczy Ci się zmieniły – powiedziałem – Nie używaj mocy!
-
Za późno – wykrzyknęła, a potem duża siła uderzyła we mnie i poleciałem kilka
metrów dalej.
Mocno uderzyłem. Kiedy wstałem Izz
nie było. Nie chciałem jej już denerwować, więc zebrałem się i poszedłem do
Skyline’a. Wsiadłem i odpaliłem silnik. Pojechałem do domu. Mieszkam niedaleko
Izz. Wjechałem na podjazd. Otworzyłem pilotem garaż i wjechałem do środka.
Zgasiłem silnik i poszedłem do kuchni. Wziąłem butelkę wody niegazowanej z
lodówki. Udałem się do siebie do pokoju. Od ostatniego roku, pomalowałem je na
szaro-czarno. Elementy takie jak pościel, zasłony, dywan, a także obicie sofy i
telewizor są białe, albo czerwone. Odkręciłem butelkę i upiłem. Woda była zimna.
Rozeszła się po moim gardle. Miałem gęsią skórkę. Rzuciłem zakręconą butelkę na
łóżko. Podszedłem do szafy i wyciągnąłem moje spodnie do spania. Ściągnąłem
koszulkę i spodnie. Zrobiłem zestaw codziennych ćwiczeń: brzuszki, pompki,
podciągnie na drążku i rozciąganie. Otworzyłem drzwi po lewej stronie szafy i
wszedłem do łazienki. Wziąłem prysznic. Myślałem cały czas o Izz. Mam nadzieję,
że mi wybaczy to, że zostałem pocałowany przez tą szmatę. Odświeżony wyszedłem
z kabiny. Ubrałem długie spodnie w czarno-czerwoną kratkę i podszedłem do okna.
Księżyc pięknie świeci. Zaciągnąłem zasłony. Położyłem się na łóżku i napisałem
wiadomości z przeprosinami dla Izz. Odłożyłem telefon i pogrążyłem się w śnie.
----------------------------------------------------------
Jeśli
przeczytałaś/eś zostaw opnie to motywuje.
Rozdział
jej wcześniej niż miał być. Mam nadzieję, że podoba Wam się rozdział z perspektywy
Jack’a. Jej po egzaminach, więc mam więcej czasu na pisanie.
BOSKIE *-* Uważam że raz na jakiś czas rozdział z perspektywy Jacka jest fajnym pomysłem. Kiedy następny rozdział? Już nie mogę się doczekać :) Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńCieszę się że się podoba. Następny chyba będzie za tydzień ;* To co jakiś czas będzie chyba z perspektywy Jack'a i może też innych bohaterów.
Usuń