czwartek, 24 grudnia 2015

Epilog

            Od wydarzeń, w których prawie straciłam życie minęło 4 lata, a także trochę się zmieniło.
            Ludzie, którzy aresztowali Morgana i jego zwolenników, są z organizacji, która pomaga i chroni takich jak ja i moi przyjaciele. Jest nas więcej, ale na razie żadnego więcej Piątego Żywiołu.
            Morgan jest zamknięty, wraz ze swoimi ludźmi w pilnie strzeżonym więzieniu, a Marta dostała kuratora. Okazało się, że Matt o wszystkim wiedział, no prawie. Nasi rodzice mówili mu o żywiołach, Carmonitach oraz o organizacji. Myślał, że to wujek Hank jest jej szefem. Jednak ciocia Emily, jest głównodowodzącym. Nasza rodzina od lat tkwi w tej grupie. Ja miałam to poznać wszystko w dniu 18-stych urodzin.
            Rana, którą zadał mi Morgan, była nieszkodliwa. Gdyby sztylet wbił się głębiej i mocniej prawdopodobnie bym nie przeżyła. Została mi po tym tylko lekka blizna. A tak to jestem cała i zdrowa.
            Kilka miesięcy po tych zdarzeniach Cris i Su wzięli ślub. Byłam jej druhną razem z Nat. Miała śliczną prostą, długą białą suknie. Na przyjęciu bawiliśmy się fantastycznie. Wypiłam trochę, chodź nie powinnam. Na oczepinach, nie wiem czy to było zaplanowane, ale raczej tak, ja złapałam welon Su, a Jack krawat Cris'a. Kiedy tańczyliśmy, bo taki był zwyczaj, ten głupek uklęknął przede mną i wyciągnął pudełeczko. W środku był przepiękny pierścionek. Wykonany z żółtego i białego złota. Dwa paseczki rozdzielone, które otaczają czarny kamień. Cudo. Zadał mi to pytanie:
- Wyjdziesz za mnie?
            Byłam wtedy taka szczęśliwa. Łzy płynęły po moich policzkach. Uklękłam przy nim. Chwyciłam jego dłonie i pokiwałam głową.
- Tak - krzyknęłam.
            Jack założył mi pierścionek na palec. Ślicznie wyglądał. Pasował do mnie. Pocałował mnie mocno.
            Postanowiliśmy się pobrać po tym jak skończę 18 lat oraz jak będzie w miarę ciepło. Ten dzień był prawie rok i 6 miesięcy temu, a ja pamiętam jakby to było wczoraj.

            Od rana się denerwowałam. Nie wiedziałam co mam zrobić. Dziewczyny były u mnie koło 10 i zaczęły mnie przygotowywać. Zrobiły mi makijaż i fryzurę. Su się postarała. Złoto-srebrny cień, cienka kreska i puder. Nat wykonała chyba najlepszą fryzurę jaką kiedykolwiek mi zrobiła. Dwa kłosy połączone z tyłu. Spięte w koka. Grzywka podzielona na dwie nierówne części, które okalały moją twarz. Na koniec wpięła mi białą spinkę z kwiatami.
            Pomogły mi ubrać moją wymarzoną suknie ślubną. Tiulowana od spodu, dopasowany gorset z wiązaniem. Nie mogłam w niej prawie oddychać, ale w końcu płuca się przyzwyczaiły.  Doczepiły welon do włosów i pomogły mi ubrać szpilki. Jack będzie musiał jakoś wytrzymać, że będę z nim prawie równa.
            Pół godziny przed uroczystością w kościele, wszystkie trzy wsiadłyśmy do auta, które zostało wypożyczone. Był to biały hamer. Kierowcą był Matt. Był w czarnym garniturze, ale krawata nie włożył. Na mój ślub jako osobę towarzyszącą zaprosił swoją dziewczynę, którą dopiero wczoraj poznałam. Ma na imię Alex i studiuje na tej samej uczelni co mój brat. Pasują do siebie. Ona siedziała obok Matt'a, a dziewczyny razem ze mną z tyłu.
            Zajechaliśmy pod niewielki kościółek. Goście już byli. A także mój przyszły mąż. Nie widziałam go, ale Cris i Luke już byli. A mieli go dowieść. Głupi zwyczaj nakazywał, że przed ślubem nie możemy się zobaczyć. Niby nie jestem jakaś przesądna, ale tego się trzymamy.
            Ludzie zaczęli wchodzić do środka. Nat i Su, a także Cris i Luke weszli do przedsionka i czekali, aż się tam zjawię z Matt'em. To on poprowadzi mnie do ołtarza. Zawsze chciałam, żeby to tata mógł to zrobić, ale niestety tak się nie stanie.
            Chwyciłam wystawione ramię mojego brata. Mocno ścisnęłam i ruszyliśmy do wejścia. Moim świadkiem była Nat, a Jack'a Cris. Ustawili się parami. Kiedy byłam już w niewielkiej odległości ruszyli do ołtarza. Muzyka zaczęła grać. Strasznie się tym wszystkim denerwowałam. Ścieśniłam uścisk wokół ramienia brata. Wyczuł to i szepnął:
- Jeszcze możemy zawrócić.
- Nie - odszepnęłam - Chcę tego.
            Będąc dopiero w połowie drogi spojrzałam przed siebie. Zobaczyłam ślicznie udekorowany ołtarz, a na prawo od niego stał Jack. Był w białym garniturze i czarnym krawacie. Tak dobrze mu w bieli. Patrzyłam tylko na niego. Cały mój lęk i zdenerwowanie wyparowało. Uśmiechnęłam się lekko.
            Kiedy dotarliśmy do początku schodów, Matt mnie uściskał i pocałował w czoło. Podał moją rękę Jack'owi. Ścisnęłam ją i z jego pomocą weszłam po schodach do miejsca, gdzie czekał na nas ksiądz. Dał znak, żeby wszyscy usiedli. My staliśmy i patrzyliśmy sobie w oczy.
            Powiedział całą tą formułkę, jak na każdym ślubie. Przyszedł czas na nasze przysięgi. Pierwszy zaczął mój ukochany.
- Dziś w dniu naszego ślubu, chcę Ci powiedzieć kiedy zacząłem Cię kochać. Sam na początku nie wiedziałem, ale w końcu wiem. Było to w ten sam dzień kiedy się poznaliśmy. Kiedy przyszłaś to tej piaskownicy. W tym różowym stroju. Nie wiedziałem, co mam robić, więc pomogłem Ci tam wejść. Później zaczęliśmy się częściej widywać i przyjaźnić. A moje uczucie do Ciebie rosło. Nie zdawałem sobie z tego sprawy, ja bardzo Cię kocham. Dlatego dziś przed wszystkimi i przed Bogiem, ślubuję Ci moją miłość i wierność. Ślubuję Ci być przy Tobie w zdrowiu czy chorobie, w dostatku czy biednie. Chcę być z Tobą od dziś na zawsze, a nawet po śmierci.
            Oboje mieliśmy łzy w oczach. Cieszyłam się, że to właśnie za niego wychodzę. Że poślubiam chłopaka, którego znam od dziecka. Teraz moja kolej.
- Od kiedy tylko pamiętam jesteśmy przyjaciółmi. Byłeś ze mną w moich najgorszych momentach, a także w tych najlepszych. Dzięki Tobie wiem, że nie mam się czego bać, że to co chce mogę osiągnąć. Wiem, że zawsze mnie uchronisz od wszystkiego co złe, tak jak do tej pory. Każdy mi powtarzał, że przyjaźń damsko-męska nie istnieje. Ja im powtarzałam, że istnieje, a na przykład dawałam nas. Nigdy nie zauważyłam, żebyś był w stosunku inny niż jako przyjaciel, dlatego nic nie mówiłam, że coś do Ciebie czuje. A zaczęło się to w szkole podstawowej. Było mi ciężko widząc Cię z jakimiś laskami na przerwach w gimnazjum. Ale jakoś dawałam sobie radę. Dlatego dziś, wiedząc już, że mnie kochasz, chcę Ci ślubować miłość i wierność. Chcę sprawiać, żeby każdy następny dzień był lepszy od poprzedniego, żeby nasza miłość z początkiem nowego poranka, rozkwitała na nowo. Chcę spędzić z Tobą resztę mojego życia, a nawet po śmierci nie dać Ci spokoju.
            Skończyłam, a w oczach miałam pełno łez. Patrzyłam na Jack'a. Uśmiechał się do mnie i też płakał. Podeszła do nas moja kuzynka. Na poduszeczce miała nasze obrączki. Założyłam mojemu kochanemu jego, a on mi. Na wewnęcznej części była wygrawerowana data naszego ślubu i nasze inicjały.
- Ogłaszam Was mężem i żoną- odezwał się ksiądz - Możesz pocałować żonę.
            Jack chwycił mnie w objęcia i pocałował delikatnie, a za razem namiętnie. Nie chciałam przestawać, ale usłyszałam chrząknięcie kapłana, więc się od niego niechętnie odsunęłam.
            Wesele było nie zapomnianym wydarzeniem. Bawiliśmy się w najlepsze. Nigdy nie widziałam, żeby któryś z moich wujków tyle wypił. O północy na oczepinach, welon złapała Olivia, a krawat kuzyn Jack'a. Później przez resztę imprezy bawili się razem.
            Dwa miesiące po moim ślubie, odbył się ślub Nat. Miała białą suknię, która była marszczona, trzymała się tylko na piersiach, a także ciągnęła się po ziemi. Śliczna jednym słowem. Byłam jej świadkiem. Wesele było niezapomniane, ponieważ wujek Nat, zaczął śpiewać jakieś stare przyśpiewki, ale każdy się do tego przyłączał.
           
            Prowadziłam samochód i zastanawiałam się co mam jeszcze kupić. Mleko, jajka, mąka, kaszki. Chyba mam wszystko. Wracałam z zakupów. Droga minęła mi w spokoju. Nie było dziś dużego ruchu na drodze. Wszystko co miałam załatwić zrobiłam w niecałe 40 minut.
            Zajechałam na podjazd. Wzięłam zakupy i poszłam do domu. Od wejścia czuć już było zapach gotowanych warzyw. Weszłam do kuchni. Jack stał odwrócony do mnie tyłem i smażył kurczaka.
- Hej misiu - przywitałam się i dałam mu buziaka w policzek.
- Hej skarbie. Jak zakupy? - spytał i zabrał zakupy z moich dłoni.
- Mam wszystko - uśmiechnęłam się -Idę się przebrać.
            Mieszkamy w moim rodzinnym domu. Matt nie miał nic przeciwko. Udałam się do naszej sypialni. Założyłam duży, luźny T-shirt, getry, a włosy spięłam w kitkę. Chciałam się odwrócić, ale coś to uniemożliwiło. Malutkie rączki owinęły wokół moich kostek. Powoli popatrzyłam w dół. Raczkował tam mój mały synek- Jev. Podniosłam go z ziemi. Razem poszliśmy do tatusia. Mały bawił się moimi włosami.
- Jak się mają moje skarby? - spytał Jack jak tylko nas zobaczył.
- Dopsze - powiedział powolutku Jev.
-  A powiedz, jak Ty się czujesz? - popatrzył na mnie - Mała nie doskwiera?
- Nie, chyba śpi - uśmiechnęłam się i pogłaskałam brzuch.
            Usiadłam na krześle i obserwowałam mojego męża. Jev zszedł z moich kolan i patrzył się na mój brzuch. Pomału wyciągnął rękę i zaczął go głaskać.
- Mamo? - usłyszałam jego głosik.
- Tak skarbie?
- Kiedy będę starszym bratem?
- Już niedługo - uśmiechnęłam się na myśl, że Jev chce być już bratem.

            Jack podszedł do nas. Podniósł mnie z krzesła, sam na nim usiadł i posadził mnie sobie na kolanach. Jev kazał się postawić i gdzieś pobiegł. Moment, w którym zostaliśmy sami Jack wykorzystał i mocno mnie pocałował. Słysząc śmiech małego oderwaliśmy się od siebie. Wstałam z Jack'a i wzięłam go na ręce. W ręku trzymał misia, którego dostał od swojej chrzestnej. Z powrotem  usiadłam na nogach męża. Objęłam go za szyję i zrobiliśmy grupowego przytulasa. Cała moja rodzina była ze mną. Mąż, syn i córka, która niedługo ma się narodzić.



------------------------------------------------------------------
Jeśli przeczytałaś/eś proszę zostaw po sobie komentarz, to motywuje.
Oto i koniec historii Izz. Mam nadzieję, że opowiadanie się podoba.
Bardzo chciała bym podziękować za komentarze, a także
moim czytelnikom, którzy dotarli do końca historii.
Z okazji tego, że są święta, chcę Wam życzyć wszystkiego co najlepsze.
Aby każdy spełnił swoje marzenia i odważył się zrobić coś co od zawsze chciał.
 Chciałabym Was też zaprosić na mojego nowego bloga.
------------------------------- >>>>>>>      Nowy blog
Jest już prolog. Reszta mam nadzieję, pojawi się po nowym roku :)
Jeszcze raz Wesołych Świąt i Szczęśliwego nowego roku :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę komentuj :*