W drzwiach obok mnie stanęli Jack i Nata.
Przyglądali się Lukowi bardzo dokładnie, szczególnie Jack. Uważa on chyba
Luka, za zagrożenia.
-
Dziękujemy za dostawę – odezwała się Nat – Ile się należy ?
-
Nie ma sprawy – odparł Luke – To będzie 20 £.
Włożyłam rękę do kieszeni i mu
zapłaciłam.
-
Dzięki, do zobaczenia jutro – powiedział machając do nas Luke
Weszliśmy powrotem do domu, Nata
położyła pizze na ławie. Poszłam do kuchni po talerze i sztućce.
-
Boże, ale jestem głodny – wyznał Jack.
-
Nie tylko ty – uśmiechnęła się Nata.
-
No to wsuwajmy – powiedziałam
Jedliśmy w ciszy i spokoju.
Najwięcej zjadł Jack. Kto by pomyślał, że on tyle je. Jest taki szczupły.
-
Słuchajcie, zaraz wrócą rodzice – zwróciłam się do nich – Jak chcecie to
możecie już się zbierać.
Popatrzyli po sobie i zgodzili się.
-
Okej. Pomożemy Ci posprzątać i się zmyjemy – oświadczył Jack za nich oboje.
Posprzątaliśmy w salonie i w kuchni.
-
Trzymaj się Izz – przytuliła mnie Nata
-
Do jutra, jak coś to dzwoń – objął mnie w pasie i przysuną do siebie. Wtuliłam
się w niego i odpowiedziałam.
-
Dobra, ale odbierajcie.
Uśmiechnęli
się i wyszli. Zamknęłam dom i poszłam na górę. Na pierwszy rzut oka, wszystko
wydawało się być na swoim miejscu, jak gdy wychodziłam rano do szkoły. Łóżko
pościelone, na półkach bałagan, tak jak i na biurku. Ale gdy się przyjrzałam na
biurku zauważyłam małe czarne pudełeczko. Podeszłam niepewnie i wzięłam je do
ręki. Powili otworzyłam wieko. To co zobaczyłam było piękne. Był to naszyjnik z
napisem zawieszonym na łańcuszku. Napisz przedstawiał mój pseudonim ”Izz”.
Wisiorek leżał na jakiejś karteczce. Przeczytałam ją:
„Dla najlepszej i
najpiękniejszej przyjaciółki na świecie ~ Jack”
- O
jaki on słodki – powiedziałam sama do siebie.
Odłożyłam karteczkę i naszyjnik do
pudełeczka i położyłam je razem z resztą biżuterii. Byłam zmęczona całym tym
dniem, więc poszłam wziąć prysznic. Odświeżona, wróciłam do pokoju i położyłam
się na łóżku. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Nałożyłam na siebie szlafrok, a
włosy zawinęłam w ręcznik. Zbiegałam na dół z myślą, że wrócili rodzice.
Zapaliłam światło i otworzyłam drzwi. Nie ujrzałam rodziców, tylko Jack’a.
-
Coś się stało ?- spytałam zaniepokojona.
-
Nic, tylko muszę Ci coś powiedzieć – oznajmił
Wpuściłam go do domu i zamknęłam
drzwi. Kiedy się odwracałam, Jack chwycił mnie w pasie i przyciągnął do siebie.
-
To co mi chciałeś powiedzieć? –spytałam niepewnie.
-
To.. – mruknął.
Położył mi dłoń na policzku, przybliżył twarz
do mojej i swoimi wargami musnął moje. Nie miałam pojęcia, że tak pragnęłam, go
pocałować. Przybliżyłam się do niego i oddałam pocałunek. Powoli kroczyliśmy w
tył. Przyparł mnie do ściany. Przerwał na chwilkę i wyszeptał mi do ucha:
-
Jesteś cudowna.
-
Dziękuję za naszyjnik- i przyciągnęłam go do siebie.
Przesunęłam ręce po jego klatce
piersiowej i mocno objęłam za szyję. Złapał mnie za biodra i uniósł, a ja
objęłam go nogami w pasie. Wzrok mieliśmy na równym poziomie. Wpatrywałam się w
te oczy już tyle lat, były szare i takie piękne. Teraz kiedy patrzyłam na nie, robiły
się jakby pomarańczowe. Nie zastanawiałam się teraz na tym. Chciałam go
pocałować i to już. Chyba to zrozumiał, bo uśmiechnął się i przysunął
swoje wagi do moich. Uległam.
Stoimy już chwilę w holu, cały czas się
całujemy i nie mamy dość, czuję się świetnie. Ale jednak coś mnie nie pokoi. Zaraz
mogą wrócić rodzice.
-
Jack – wypowiedziałam zdyszana – Może pójdziemy do mnie? Jak rodzice wrócą i
nas tak zobaczą będzie źle.
-
Oczywiście – uśmiechnął się.
Zeszłam z niego. Chwyciłam go za rękę,
palce splątałam z jego i poszliśmy na górę. Zanim weszliśmy do mnie, Jack obrócił
mnie. Przyparł mnie do drzwi, rozszerzył szlafrok i pocałował mnie w obojczyk, później
przeniósł się na szyję. Sięgnęłam ręką w tył i otworzyłam drzwi. Chwyciłam go
za szyję i pociągnęłam za sobą do pokoju. Stanęliśmy na środku pokoju, stanęłam
na palcach i musnęłam go w usta. Przyłożył swoją dłoń do lewego policzka,
wtuliłam się z nią. Pochylił się do mnie i pocałował. Wplątałam palce w jego
włosy. Położył ręce na moich biodrach. Nagle rozległ się dzwonek u drzwi.
-
Jack, rodzice wrócili – szepnęłam z
przerażeniem
-
Iza, jesteś – krzyknęła mama, z dołu
-
Tak, na górze – odpowiedziałam – Jack, dasz radę wyjść przez okno i zejść po
drzewie – spytałam szeptem
-
Raczej tak, dobranoc – i pocałował mnie w policzek.
---------------------------------------------------------------------------------------
Jeśli przeczytałaś/eś pozostaw proszę opinię :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę komentuj :*