poniedziałek, 9 marca 2015

Rozdział VII

Rano obudziłam się z bólem głowy. Wróciłam koło pierwszej rano. Pamiętam, że Jack mnie odwiózł i zasnęłam jak zabita. Wstałam, odsunęłam żaluzje. Poszłam po prysznic. Zagłębiłam się w wczorajszych wydarzeniach i o tym czego dowiedziałam się od Jack’a. Wyszłam spod prysznica, skórę miałam już suchą, a włosy dochodziły.
            Ubrałam się w dresy i luźną dużą koszulkę. Zeszłam na dół. Mama już krzątała się po kuchni. Poszłam do lodówki i wyciągnęłam mleko, a z szafki miskę i płatki.
- Jak się wczoraj bawiłaś ? – spytała mama z uśmiechem.
- Było fajnie – odpowiedziałam – nie wróciłam późno.
- Tak, wiem. Słyszałam jak auto zajechało na podjazd.
- Sprawdzałaś mnie ? – zapytałam zdziwiona
- Nie, nie mogłam zasnąć, bo tata chrapał.
- Gdzie jest ?
- Pojechał po zakupy.
- Okej. Dochodzi 9, idę pobiegać – oznajmiłam.
            Wstałam od stołu, poszłam do przedpokoju. Założyłam adidasy i bluzę, oraz włożyłam słuchawki do uszu. Pobiegłam prosto na ulice. Jak co tydzień w sobotę, pobiegałam żeby się od stresować i zaczerpnąć świeżego powietrza. Udałam się nad jezioro. Słońce ładnie świeciło. Woda się mieniła, a wiatr lekko muskał taflę, tworząc fale. Usiadłam na brzegu. Rozmyślałam nad moimi mocami. Jak mogę ją wywołać? Czy to bezpieczne? Moje rozmyślania przerwał dzwonek komórki.
- Cześć, słoneczko – usłyszałam głos Jack’a – Gdzie jesteś ?
- Hej skarbie, jestem nad jeziorem. A ty ?
- Niedaleko- powiedział – Jak chcesz to przyjadę.
- Chcę. Będę na Ciebie czekać – uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Zaraz przyjadę.
             Minęło może z 5 minut, a Jack przyjechał na swoim czarnym harleyu Davidsonie. Miał na sobie czarną skórzaną kurtkę, czarne spodnie i koszulkę, a kask był biało-czarny. Kiedy go ściągnął potrząsną głową i przejechał palcami włosy. Wyglądał bosko.
- Co tam myszko? O czym myślisz ?- przysiadł koło mnie i pocałował w policzek.
- W porządku. Myślę o tym co mi wczoraj powiedziałeś i o tym jak wywołać moce.
- To jest troszkę skomplikowane. Nauczę Cię – mruknął zachęcająco.
- Dobra, kiedy zaczynamy ?- spytałam z radością.
- Możemy nawet teraz, ale ja nauczę Cię tylko władania ogniem.
- Brzmi nieźle – uśmiechnęłam się – To co mam robić ?
- Najpierw ja Ci pokaże jak to zrobić, a później ty spróbujesz, dobrze ? – spytał wstając.
            Kiwnęłam głową na potwierdzenie. Jack ustawił się do mnie bokiem. Podniósł prawą rękę na wysokość barków. Zacisnął mocno oczy. Otworzył dłoń. Z środka dłoni buchnęły płomienie. Otworzył oczy i były one pomarańczowe. Uśmiechnął się do mnie. Drugą ręką machnął, żebym podeszła. Stojąc koło niego czułam ciepło z kuli, którą trzymał w dłoni. Zacisnął ją w pięść i kula znikła, oczy wróciły do swojego dawnego szarego koloru.
- Wow, to było niesamowite – objęłam go i pocałowałam.
- Teraz twoja kolej – zwrócił się do mnie – Zamknij oczy, wyciągnij rękę przed siebie. Myśl o tym co czujesz do mnie, do twojego największego wroga – instruował mnie –jednym słowem myśl o uczuciach i o tym, że chcesz wywołać ogień.
- A Tobie jakiego uczucia pomagają?- spytałam, stojąc z dłonią w górze.
- Mi gniew i miłość do Ciebie – zaczęłam się rumienić – Jak za pierwszym razem Ci się nie uda, nic się nie stanie.
            Stanęłam z ręką wyciągniętą przed siebie. Zamknęłam oczy. Myślałam o moim pierwszym spotkaniu z Nat i Jackiem, o moim pierwszym pocałunku z nim. To było pierwsze o czym pomyślałam, później myślałam o Marcie, najpopularniejszej i najbogatszej dziewczynie z mojej klasy, która uważa się na bóg wie co. Poczułam na dłoni ciepło. Stawało się coraz bardziej odczuwalne, ale nie parzyło. Usłyszałam głos Jack’a, że mogę otworzyć oczy. Otworzyłam najpierw jedno, a później drugie. Na środku mojej ręki tlił się płomień. Z każdą chwilą rósł. Zacisnęłam dłoń i płomyka już nie było.
- I jak było ? – spytałam zaciekawiona – Jakie były moje oczy?
- Jestem pod wrażeniem, skarpie – chwycił mnie w tali i podniósł – nie byłem przekonany, że za pierwszym razem dasz radę. Były czarne.
- Czarne ? A więc o to chodziło – powiedziałam sama do siebie – Wątpiłeś we mnie ?
- Ależ skąd- przybliżył swoje usta do moich i pocałował delikatnie, a zarazem namiętnie. Chwyciłam się go za szyję i wplotłam palce w jego włosy. Nogami oplotłam się wokół jego bioder. Staliśmy tak przez chwile, po czym Jack stracił równowagę i przewróciliśmy się na ziemię. Zaczęłam się śmiać. Obróciłam się w jego stronę i pocałowałam go w usta. Patrzyliśmy na niebo. Naszła mnie pewna myśl.
- Jack ?! – mruknęłam – Masz ochotę trochę popływać ?
- Popływać ? – spojrzał na mnie ze zdziwieniem – A woda nie będzie za zimna ?
- Nie powinna – zaczęłam ściągać buty i dresy – Idziesz ?
            Ściągnęłam koszulkę i pobiegłam do wody. Zanurzałam się powoli. Woda sięgała mi już do połowy klatki piersiowej. Jack nadal był na brzegu, ściągnął już buty, kurtkę i koszulkę, spodnie już prawie. Wskoczył do wody i był już koło mnie.
- Mówiłam, że nie jest zimna – uśmiechnęłam się ciepło.
- No, nie jest – objął moją twarz i przyciągnął delikatnie do siebie. Chwyciła jego szyję i z całej siły pchnęłam go pod wodę.
            Nie wypływał. Zaczęłam się niepokoić i rozglądać. Coś chwyciło mnie za stopę i pociągnęło w dół. Zaczęłam się szarpać, okazało się że to Jack. Chciał mnie nastraszyć i mu się udało. Wypłynęliśmy na powierzchnie.
- Jak mogłeś mnie tak nastraszyć ?- spytałam ze wściekłością – Przecież wiesz, że mnie się nie straszy -  okładałam go pięściami po torsie.
- Przepraszam, myszko – powiedział cierpiąco i z tymi przepraszającymi oczkami- Już tak nie postąpię, obiecuję.
- Mam nadzieję.
            Chwycił mnie za nogi i podniósł, byłam na wysokości jego twarzy. Zarzuciłam ręce przez jego kark i przywarłam do jego ust.
            Wyszliśmy z wody susi. Ubraliśmy się.
- Podwieźć Cię – zaproponował Jack.
- Tak, pewnie – oznajmiłam- A mogę poprowadzić?
- No, nie wiem, przekonaj mnie, że dasz radę.
- Mam Cię przekonać ?
- Mhmm.
            Zbliżyłam się do niego powoli, położyłam jedną rękę na jego twarzy. Drugą szukałam kasku. Przyciągnęła jego twarz do swojej. Wyrwałam kas z jego objęć i obróciłam się. Założyłam kask.
- To co mogę ? – spytałam z głupkowatym uśmiechem.
- Nie dziś słonko – zdjął mi kask i pocałował w czoło.
- A to dlaczego ?
- Bo muszę Cię gdzieś zawieść, a ty nie wiesz gdzie.
- To mi powiedz i pojadę – nalegałam
- Nie, bo nie będzie niespodzianki.
- Niespodzianki ?! – spytałam zdumiona.
- tak, wskakuj – powiedział siedząc już na motorze.
            Usiadłam za nim i wtuliłam się w jego skórzaną kurtkę. Odpalił silnik i pojechaliśmy.

--------------------------------------------------------------------------
Jeśli przeczytałaś/eś pozostaw komentarz proszę :)

2 komentarze:

  1. Super rozdział szkoda że krótki :( ale fajnie że wstawiasz co 3-4 dni :)
    Weny weny i jeszcze raz weny
    Pozdrawiam cieplutko Julia :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :*, staram się, ale nie zawsze się udaje.
      Wena się przyda, bo VIII rozdział nie może doczekać się rozpoczęcia :c

      Usuń

Proszę komentuj :*