Obudził mnie jakiś hałas dobiegający
z dołu. Siadłam na łóżku i przetarłam twarz. Była mokra. Czyżbym płakała przez
sen? To do mnie nie podobne. Związałam włosy w niedbałego koka i zeszłam na
dół. Po kuchni i salonie krzątali się Nat z Lukiem. Sprzątali.
-
Czemu, mnie nie obudziliście? – spytałam troszkę z pretensją, bo to była moja
impreza, a oni sprzątają – Przecież bym Wam pomogła.
-
Woleliśmy, żebyś wypoczęła po tym co się stało dziś w nocy – podeszła do mnie Nat i przytuliła – Jak się czujesz?
-
Boli mnie głowa i oczy – przyznałam – Jestem wkurzona na Martę i Jack’a, a
zarazem jest mi strasznie smutno.
-
Będzie dobrze – pocieszała mnie Nat.
-
Zobaczymy – uśmiechnęłam się smutno – Pójdę się przebrać i Wam pomogę.
Poszłam do pokoju. Włożyłam dresy i
czarną koszulkę. Sprawdziłam godzinę. Jedenasta. Przejrzałam wiadomości, bo nie
pamiętałam co było od kogo. Przeprosinowe od Jack’a i jedna od nieznanego
numeru. Przeczytałam ją jeszcze raz.
„Przyjadę na weekend. Będę koło południa. Do
zobaczenia ~ Matt”
Matt
przyjedzie na weekend. Ale fajnie- pomyślałam. O, boże przecież dom jest nie
ogarnięty, a on ma być za około godzinę. Zbiegłam po schodach na dół i wpadłam
do salonu.
-
Co się stało? – zdziwiła się Nat
-
Matt, przyjeżdża – oznajmiłam – Będzie tu za godzinę.
-
O. matko – pisnęła Nat – musimy się śpieszyć.
-
Kto to Matt? – zapytał zdezorientowany Luke.
-
Matt, to mój starszy brat. Ogólnie jest na studiach w Londynie, ale czasami
wpada – wyjaśniłam mu.
Zaczęliśmy sprzątać. Każdy wziął
jedno pomieszczenie. Luke salon, Nat kuchnie, a ja hol i tył domu.
Matt jest moim starszym bratem. Ma
21 lat. Od dwóch studiuje na UCL
( University College London). Jest wysokim brunetem o ślicznych
niebieskich oczach. Włosy ma ścięte krótko, ale tylko po bokach, bo środek robi
na „irokeza”, ale małego. Jest wysportowany i to bardzo. Codziennie z tego co
wiem, chodzi na siłownię. Uczy się bardzo dobrze. Ma zawsze najlepsze stopnie.
Widujemy się rzadko. Pamiętam jak było mi smutno, kiedy powiedział, że idzie na
uniwerek w Londynie. Nie chciałam go puścić. Opuszczała mnie osoba, która znała
mnie jak nikt inny, nie licząc Nat i Jack’a. To on zapalił u mnie zapał do
motoryzacji. Sam ma Forda Mustanga z 2014, niebieskiego z czarnymi paskami na
masce. Kupił go z rok temu. Strasznie dużo w niego wkłada.
Uwinęliśmy się nawet szybko.
Zapełniliśmy trzy worki. Większość to kubki po wódce, a u mnie to pety.
Wyrzuciliśmy to do kontenera. Wracając, na podjazd zajechał błękitny Ford
Mustang. Wysiadł z niego mężczyzna w brązowych włosach, na nosie miał okulary przeciwsłoneczne.
Był w białej koszulce, a na niej czarną kurtkę. Zamknął drzwi i podszedł do
nas. Skoczyłam mu na szyje. Przyciągnął mnie do siebie. Boże, ale ja się za nim
stęskniłam. Nie widzieliśmy się z trzy miesiące. Postawił mnie na ziemię.
-
Cześć młoda – przywitał się – Jak tam?
-
Hej. Git, git. Cieszę się, że przyjechałeś – odpowiedziałam – A co u Ciebie?
-
W porządku – uśmiechnął się – Kto to? – wskazał na Nat i Luke’a.
-
To jest Nat. Jak mogłeś jej nie poznać? – machnęłam, żeby podeszli – Moja najlepsza
przyjaciółka, odkąd pamiętam. Niańczyłeś nas, jak rodzice gdzieś wychodzili.
-
No tak. Natali Jackson – uśmiechnął się do niej – Ta co tak ładnie śpiewa.
-
Hej – też się uśmiechnęła – Ale nie śpiewam ładnie.
-
Śpiewasz – poszedł do niej i ją przytulił – Nie zaprzeczaj.
-
Już nie zaczynajcie – zawsze się o to kłócą, przewróciłam oczami – A to jest
Luke.
-
Miło mi – podali sobie ręce.
-
Mi również – odparł Luke.
-
Gdzie rodzice? – spytał Matt.
-
Są na delegacji – poinformowałam go – Od tygodnia, wrócą chyba jutro.
-
I zostawili Cię samą? – zapytał zdziwiony.
-
Tak, ale jak widzisz, dom stoi – pokazałam na niego.
-
Niech zgadnę – zamyślił się – Wczoraj była impreza, Nat z Lukiem zostali pomóc
Ci posprzątać. Byłaś tak zalana, że dopiero z godzinę temu ogarnęłaś, że
przyjadę, co nie?
-
Nieee – stąd on wie, przed nim chyba nic się nie ukryje – Przecież ja jestem
grzeczna, a Nat i Luke nocowali, bo – urwałam, bo co? Izz myśl – bo uczyliśmy
się do testu z angielskiego.
-
Tak, bo Ci uwierzę młoda – szturchnął mnie łokciem – Przecież robiłem to samo,
kiedy byłem w Twoim wieku. Rodzice zazwyczaj do kogoś Cię podrzucali. A ja
miałem wolną chatę – uśmiechnął się.
-
Nic im nie powiesz, nie? – popatrzył na mnie.
-
No, nie wiem, nie wiem – potarł podbródek myśląc – Co z tego będę mieć?
-
To, że zrobię Ci zaraz śniadanie – uśmiechnęłam się, w sumie my też musimy
zjeść – Dobra?
-
Stoi – skinął głową.
Weszliśmy do domu. Poszliśmy do
kuchni. Ja z Nat zaczęłyśmy robić jakieś kanapki. Nastawiłyśmy wodę na
herbatę/kawę. Luke nam trochę pomógł, a Matt poszedł do salonu i się rozsiadł.
Cały on. Zanieśliśmy jedzenie do pokoju obok i położyliśmy na stole. Zaczęliśmy
jeść.
-
Czy wy jesteście razem? – spytał Matt, jestem ciekawa do kogo to pytanie.
Milczeliśmy.- Młoda?
-
Tak? Co? – spojrzałam na niego.
-
Więc jesteście? – chciało mi się śmiać.
-
Nie – odpowiedziałam – Luke chodzi z Nat.
Wybuchłam śmiechem. Boże, jak on
mógł pomyśleć, że jestem z Lukiem. Jest przystojny i w ogóle, ale nie mój typ.
-
A więc – próbował dalej Matt – Czy masz chłopaka, młoda?
Wszystkie emocje z dzisiejszej nocy
wróciły. Poczułam smutek i samotność. Boże dlaczego to się stało. Oczy zaszły
mi łzami.
-
Młoda, co się dzieje? – Matt przysunął się do mnie i objął.
-
Nic – wytarłam oczy.
-
Ej, mnie nie oszukasz – odparł zmartwiony – Co jest?
-
Wczoraj, tak jak mówiłeś była impreza – zaczęłam – Tańczyłam z nim i jedna
szmata, wylała na mnie wódkę – spojrzałam na niego – poszłam się przebrać i
zostawiłam go samego może na 5 minut. Kiedy zeszłam na dół, całował się z tą
szmatą – zaczęłam płakać – uderzyłam ją w brzuch, jemu z liścia. Wybiegłam na
zewnątrz i podeszłam do kolegów, gdzie zapaliłam – znów na niego spojrzałam –
Przyszedł on i zaczął się tłumaczyć. Że był całowany przez nią. Nie jego wina. Miałam
to szczerze gdzieś. Wypaliłam do końca. Uderzyłam go i wróciłam do domu. Pisał
koło 3, że to on był całowany – rozpłakałam się.
-
Kim jest ten On? – spytał Matt. Nie powiedziałam, nie byłam w stanie.
-
To Jack – odezwała się Nat.
-
Ten Jack? – zapytał Matt, tylko skinęłam głową – przecież to Twój przyjaciel.
Jak mogliście być parą?
-
Nie wiem. Stało się – odparłam.
Kiedy to powiedziałam zabrzmiał
dzwonek do drzwi. Wytarłam oczy i wstałam otworzyć.
-
Cześć – przywitał się Jack. Był w dżinsach i czarnym T-shirt. Oczy miał
napuchnięte, jakby nie spał, albo płakał?
-
Czego chcesz? – rzuciłam chłodno
-
Pogadać i – urwał, podrapał się po karku – i przeprosić?
-
Nie mamy o czym rozmawiać – odparłam
-
Ale my musimy pogadać.
-
Nie- czułam gniew i smutek. Chciałam, żeby zaczął się palić. Miałam gdzieś to
co mówi, skupiłam się na gniewnie. Po chwili na jego barku pojawiła się
iskierka. Rosła.
-
Izz, co ty robisz? – spytał Jack – Używasz ognia na ogniu? Przecież to nie
logiczne.
-
Nienawidzę Cię – krzyknęłam i zamknęłam drzwi.
Wróciłam do salonu z zapłakanymi oczami.
Usiadłam koło Matt’a.
-
Izz, kto to był? – spojrzał na mnie ze smutkiem Matt – Czy to był Jack?
-
Tak – wrzasnęłam – Po co tu przyszedł?
Nienawidzę go!
-
Uspokój się – przytulił mnie Matt – Chcesz coś?
-
Fajkę – szepnęłam– Mogę?
-
Nie- mruknęła Nat.
-
Ale obiecasz, że się nie uzależnisz i już nie będziesz? – spytał Matt
-
Obiecuję – powiedziałam
-
To masz – wyciągnął z kieszeni i podał mi paczkę Cameli mentolowych.
-
Matt? – wstałam i skierowałam się w stronę ogrodu – Czy ty palisz?
-
Nie – skłamał.
Wyszłam do ogrodu. Siadłam na starej
huśtawce. Wyciągnęłam jednego szluga. Nie znalazłam zapalniczki, więc użyłam
mocy. Tylko pomyślałam, a iskierka pojawiła się na końcu wskazującego palca.
Odpaliłam od niej. Zaciągnęłam się. Boże, nie paliłam od 6- miesięcy. A
zaczęłam, przez to, że go zobaczyłam. Nie chce znowu z tym zaczynać. W niecałe
dwa dni wypaliłam już trzy. Zaciągnęłam się. Odepchnęłam się nogami od podłoża
i zaczęłam się bujać. Wypuszczałam dym w chmurach, a także kółkami. Kiedy
wypaliłam papierosa, wróciłam do domu. Nat i Luke byli w kuchni. Robi chyba coś
do jedzenia. Matt’a nigdzie nie było. Usłyszałam wodę płynącą z łazienki.
Poszedł się wykąpać.
-
Co robicie? – zapytałam ich.
-
Jakieś przekąski – oznajmiła Nat
-
A może zamówimy coś? – spytałam
-
Co proponujesz?
-
Pizza, chińszczyzna, sushi?
-
Jestem za pizzą – oznajmił Luke
-
Ja też – uśmiechnęła się Nat
-
To co? Pizza – kiwnęli głowami – Idę zamówić.
Poszłam do salonu. Wykręciłam numer
najbliższej pizzerii. Odebrała miła ekspedientka. Zamówiłam dwie duże
capriciosy. Mają przywieść za 20 minut. Matt wyszedł już z łazienki. Wróciłam
do kuchni.
-
Zamówiłam dwie duże capriciosy. Będą za 20 minut – poinformowałam ich.
-
Bomba – uśmiechnął się Matt.
-
To może oglądniemy jakiś film ? – zaproponowałam
-
Myślę, że to dobry pomysł – przyznał Luke
-
To co oglądamy? – spytał Matt
-
Może „The covenant”* ? – poddałam pomysł
-
Mi pasuje – uśmiechnęli się wszyscy.
Zaczęliśmy
przygotowywać salon do oglądania. Poszłam na górę po laptopa i kabel. Matt
poustawiał kanapę i fotele naprzeciwko telewizora. Pozasłanialiśmy okna
roletami. Znalazłam film i podpięłam kabel HDMI do telewizora. W tym czasie
kiedy ja mocowałam się z kablem, Nat i Luke poszli do kuchni zarobić herbatę/kawę
albo nalać wszystkim coli. Wszystko było gotowe i rozległ się dźwięk dzwonka.
Matt i ja podeszliśmy do drzwi. Przyjechała nasza pizza. Matt wziął od chłopaka
pudełka i wrócił do salonu. Chłopak był przystojny, ale nie aż tak bardzo.
Zapłaciłam mu, uśmiechnęłam się kiedy wydawał mi resztę i powróciłam do pomieszczenia.
Pozostali już tam byli. Nat siedziała Lukowi na kolanach na jednym z foteli. Słodko
razem wyglądają. Dobrze, że im się układa. Matt rozłożył się na kanapie i jadł już
pizze. Mój głodomor. Włączyłam film i usiadałam koło niego. Wzięłam jeden kawałek
i zaczęłam jeść.
Film jest taki cudowny. Szczególnie główny
bohater Caleb *.* Mimo strasznych momentów,
w ogóle jakoś się nie przestraszyłam. Nat za to tak, nie znosi horrorów, ani thrillerów.
Dla mnie jest zajebisty. Film nadal trwa, ale ktoś zadzwonił do drzwi. Wstałam i
ruszyłam w ich kierunku. Otworzyłam, na werandzie stało dwóch policjantów.
-
Tak, w czym mogę pomóc? – zapytałam
-
Czy pani Izabela Vaz? – zapytał jeden z nich
-
Tak, o co chodzi? – zestresowałam się
-
Mam niestety złe wieści…
--------------------------------------------------------------------
*„The
covenant” –"Pakt Milczenia".Polecam wszystkim, którzy kochają fantasy i troszkę
dreszczyku.
Jeśli przeczytałaś/eś pozostaw proszę opinię, to motywuje.
Przepraszam za wszyskie błędy.
Jezu... Ta końcówka. Nie mogę się doczekać następnego. Weny :D
OdpowiedzUsuńto chyba dobrze, że trzymam w napięciu? Nastepny będzie niedługo.
Usuń