czwartek, 2 kwietnia 2015

Rozdział XI cz.I

               Siedzę na czarnym Kawasaki Ninja 300R, w kasku i czarnym kombinezonie. Rozglądając się zauważam, że to wyścig. Tłumy ludzi stoją i patrzą na uczestników. Na środek wychodzi jakich chłopak i zaczyna odliczać. Włączyłam silnik i zaczęłam gazować. Ruszyłam szybko, ścigałam się z czterema innymi kierowcami. Sami faceci. Wrzuciłam wyższy bieg i zostawiłam ich w tyle. Zbliżał się pierwszy zakręt, ścięłam go i ruszyłam dale. Było 5 zakrętów. Kiedy byłam w pobliżu mety, pojawili się za mną inni zawodnicy. Jeden zbliżał się do mnie w zawrotnym tempie. Zostało jakieś 200 m, żebym wygrała. Przygazowałam. Pierwsza przecięłam linie mety.  Tamten kierowca, był tylko o kilka sekund wolniejszy. Postawiłam motor, zdjęłam kas i poprawiłam włosy. Oparłam się o maszynę, założyłam ręce na piersi. Zaczekałam, aż przybyła pozostała trójka.
- Jak się czujecie z tym, że pokonała Was dziewczyna? – spytałam drwiąco
- Ty, mała –zwrócił się do mnie jeden – Dobra jesteś, ale nie przeginaj !
- Dziękuję – uśmiechnęłam się krzywo – Ale z czym przeginam ?
- Z tym, że uważasz, że jesteś lepsza od nas – wskazał ja siebie i pozostałych uczestników wyścigu.
- Ale ja jestem lepsza, bo w końcu z Wami wygrałam – odparłam
- Uważaj, bo coś Ci się może stać !- warknął
- Niby co ? – prychnęłam
            Podszedł do mnie z niby przerażającą miną, nic sobie z tego nie zrobiłam i przewróciłam oczami. Koleś zamachnął się i z całej siły, uderzył mnie w brzuch. Upadłam na ziemię. Zamknęłam oczy.

            Kiedy jest otworzyłam, byłam u siebie w pokoju. Dzwonił mój telefon. Była 7:00. Zwlekłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Wyszłam po 10 minutach. Wrzuciłam książki do torby. Ubrałam się w czarne rurki, bordową koszulę i czarną ramoneskę. Zeszłam na dół. Na stole leżała jakaś kartka:

   „Kochanie, pojechaliśmy na delegację. Przepraszamy, że tak bez słowa, ale zadzwonili wczoraj w nocy i kazali nam jechać. W skarbonce zostawiliśmy Ci kasę na cały tydzień.       
~ Kochamy Cię Mama i Tata.”

            Nie przejęłam się tym za bardzo, często tak robili. Zrobiłam sobie kanapkę i kawę. Usłyszałam początek piosenki „Higway to hell” – która była przypisana do Jack’a. Odebrałam.
- Hej, misiu – przywitałam się
- Hej, skarbie – odpowiedział – Wstałaś już ?
- Tak, jem właśnie śniadanie.
- To dobrze, będę u Ciebie za 10 minut.
-Oki, wchodź jak przyjedziesz.
- Pa – pożegnał się i rozłączył
            Dokończyłam kawę i poszłam do łazienki. Poprawiłam włosy i umyłam zęby. Usłyszałam puknie do drzwi. Nikt ich nie otworzył, więc do nich podeszłam.
Jack opierał się o jedną z kolumn na werandzie. Był w czarnych spodniach i swojej zajebistej czarnej kurtce, spod której wystawała szara koszulka. Włosy miał jak zwykle rozczepane, grzywka zakrywała prawie całe czoło, ale jeden z boków, był bardziej przystrzyżony. Wyglądał bosko. Był uśmiechnięty od ucha do ucha.
- Cześć – podszedł do mnie i pocałował
- Hej – oderwałam się od niego – Co tam ?
- Spoczko – wciągnęłam go do domu – A u Ciebie ?
- Też, rodzice pojechali na jakąś delegację- poinformowałam go
- Czyli nasz wolną chatę ?
- Na to wygląda – uśmiechnęłam się.
            Usiadłam w holu i założyłam trampki. Jack poszedł do kuchni i przyniósł moją torbę. Poprawiłam kurtkę i wyszliśmy z domu. Zamknęłam drzwi i poszliśmy do samochodu Jack’a.
- Jak się spało?- spytał, kiedy odpalił silnik
- Nawet dobrze – odparłam – miałam przyjemny sen, chodź nie do końca.
- To co Ci się śniło?
- Byłam na nielegalnych wyścigach. Pięciu zawodników, w tym ja. Wyścig był na motorach. Wygrałam go, bez większych przeszkód, ale nie na moim BMW tylko na Kawasaki Ninja 300R – przerwałam – boski był. Ale wracając. Kiedy przekroczyłam linię mety, oparłam się o motor. Gdy reszta przyjechała, spytałam jak to jest przegrać z dziewczyną. Zaczęłam z jednym konwersacje, a gdy uznał, że przegnam, podszedł do mnie i uderzył mnie w brzuch. Obudziłam się wtedy. – powiedziałam spokojnie.
- Ale cham – stwierdził Jack – Przywalić dziewczynie tylko dlatego, że go wyścignęła. Chore.
- No, nie ? Ale to tylko sen.
- Ale powinnaś była odeprzeć jego atak. Z tego co pamiętam to chodziłaś z trzy lata na karate ? Nie ? – spytał Jack.
- Tak, ale nie myślałam, że mnie uderzy.
            Dojechaliśmy do szkoły na czas. Zostało 10 minut do początku pierwszej lekcji. Miałam historie z p. Donaldem. Pożegnałam się z Jackiem i poszłam do sali. Nat już siedziała w ławce, właściwie to na kolanach u Luke’a. Dziewczyny, które siedziały z tyłu, to jest Marta i jej świta. Marta to bogata dziewczyna, która uważa się za lepszą, tylko dlatego, że ma kasę. Ma brązowe długie kręcone włosy. Ubiera się strasznie wyzywająco i modnie. Jej świta to Kamila i Ana. Kamila jest ruda, ma falowane włosy. Są boskie. Jej rodzice też są bogaci, ale jest bardziej normalniejsza niż Marta. Natomiast Ana, jest blondynką, a stereotyp o blondynka w jej przypadku sprawdza się. Jest strasznie tępa.  Podeszłam do ławki i usiadłam na swoim miejscu.
- Hejka – przywitałam się z nimi – Jak się czujesz Luke?
- Hej – odpowiedzieli razem
- W porządku – odparł Luke- nie ma najmniejszych śladów, ale czuję czasami ból w ręce.
- Najważniejsze, że nic Ci nie jest – uśmiechnęłam się do niego, odwzajemnił.
            Rozległ się dzwonek na lekcje. Nat zeszła z kolan Luke’a, żeby mógł wrócić do swojej ławki. Nat usiadła na miejscu.
- Jesteś numerem jeden na liście Marty- poinformowałam ją
- Dlaczego ?- spytała z zdziwioną miną
- Bo chyba Luke, jej się podoba.
- No tak, Luke – zaczęła się szczerzyć
- Nat? Co się dzieje? Czemu masz taki dziwny uśmieszek ?
- Ponieważ wczoraj jak pojechałaś, poprosiłam Jack’a, żeby przywiózł mi rzeczy z domu. Jakieś ciuchy i książki na dziś.
- Do czego zmierzasz? – spytałam zaciekawiona
- Do tego, że wczorajszą noc spędziłam z Lukiem – zamarłam i wytrzeszczyłam oczy, Nat po chwili dodała – nie chciałam, żeby był sam. I uprzedzam twoje następne pytanie. Bo niczego nie doszło – powiedziała to stanowczo.
- Cieszę się z tego powodu – uśmiechnęłam się.
            Do sali wszedł p. Donald. Jest to wysoki brunet, troszkę po 40-sce. Ma bardzo miły wyraz twarzy. Fantastycznie prowadzi lekcje. Dziś braliśmy temat o słynnych dynastiach angielskich. Lekcja minęła w zawrotnych tempie. Zawsze tak mam, że jak lekcja jest ciekawa to szybko minie, a jak nudna to będzie się ciągała w nieskończoność. Po lekcji udałyśmy się z Nat do szafek.
- Co teraz mamy ?- spytała Nat szukając książek w szafce – Tylko powiedz, że nie biologię.
-  Mamy biologię, słonko – odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do niej.
- No to kaszana, nic nie umiem.
- Ja też, może da nam fory, za to że nie było nas na ostatniej lekcji
- Oby – powiedziała z nadzieją Nat – Co robimy po szkole?
- Nie wiem. Może pójdziemy do galerii? – zaproponowałam – Przydało by mi się kupić jakieś nowe bluzki i koszule. Mam kasę od rodziców, bo pojechali na delegację.
- Czyli masz wolną chatę? Czemu nic nie mówisz? –spytała z pretensją Nat.
- Tak, nie będzie ich z tydzień.
- Ale czad! To co nocowano ?
- Jasne – zgodziłam się. Kochałam nasze nocki. Są odjechane. Pewnego razu chyba w drugiej klasie gimnazjum, jak nocowałam u Nat, złożyłyśmy się o to która wyjdzie przez okno, po drzewie. Od razu się zgodziłam. Wygrałam. Nat schodząc po drzewie, źle stanęła na gałęzi, poślizgnęłam się i cała była poobijana. Ale śmiałyśmy się cały czas. Albo jak na wakacjach chciałam sobie przefarbować włosy na całe czerwone, Nat pomyliła pianki i nałożyła mi taką, przez którą miałam zielone włosy przez bite dwa tygodnie. Ale nawet mi pasowały.
- Chodźmy już na lekcje – powiedziała Nat, ciągnąc mnie za rękę.
            Cały dzień zleciał w miarę szybko. Na biologii nas nie pytał. Na wf-ie była siatka, wygrałyśmy. Reszta przedmiotów to luz. Umówiłyśmy się z Nat w galerii na 15. Jack odwiózł mnie do domu. Zaprosiłam go.
- Jak tam lekcje ?- spytałam go, zdejmując kurtkę.
- Normalnie, ale – urwał – dziewczyny z Twojej klasy. Ta Marta i reszta?
- Kamila i Ana – zdziwiłam się
- Tak, właśnie one. Na jednej z przerw cały czas, kręciły się koło mnie i zagadywały.
- A to szmaty – syknęłam pod nosem.
- Zazdrosna? – spytał Jack i objął mnie od tyłu.
- O Ciebie? – dźgnęłam go łokciem w brzuch.- skąd ten pomysł?
- Może z tą, że Marta to twój wróg, a ja jestem Twoim chłopakiem? – podsunął Jack.
- Nie jesteś tylko moim chłopakiem – obróciłam się i stałam twarzą w twarz z nim – jesteś moim najlepszym przyjacielem, którego kocham.
- A ty jesteś moją najlepszą przyjaciółką- chwycił mnie za nogi i usadowił na blacie – I nic tego nie zmieni. Nawet jeśli się rozstaniemy? Prawda ?
- Tak – odpowiedziałam bez zastanowienia.
            Przyciągnęłam go za koszulkę i zwarłam jego usta z moimi. Położył swoje ręce na moich plecach, a ja wplątałam palce w jego włosy. Nogami oplotłam jego nogi. Przybliżyłam go do siebie. Byliśmy naprawdę blisko siebie. Poczułam, że jego ręce przemieszczają się w stronę brzucha. Zaczął mnie łaskotać. Wybuchłam śmiechem. Jack przyłączył się. Zaczęłam go też łaskotać. Śmialiśmy się na całe gardło. Dobrze, że rodziców nie ma w domu. Naszą śmiechową rozmowę, przerwał mój telefon.
- Halo ?- powiedziałam, próbując powstrzymać śmiech.
- Izz – usłyszałam Nat – gdzie jesteś ? Miałaś być o 15 w galerii.
- Tak, wiem. Właśnie się zbieram – spojrzałam na zegarek była 14:50 – Będę za 10 minut.
- Okej. Nie spóźnij się – poprosiła Nat i rozłączyła się.
- Jack, muszę się zbierać – poinformowałam go.
- Gdzie się wybierasz? – spytał, próbując znów mnie połaskotać. Wyprzedziłam go.
- Umówiłam się z Nat na zakupy.
- Podwieźć Cię ?
- Nie trzeba. Spróbuję, dziś wyciągnąć jak najwięcej z „b-emki”.
- Powodzenia, ale uważaj na siebie.
- Zawsze, cmoknęłam go w usta
            Wzięłam kasę z skarbonki. Wyszliśmy z Jackiem, na zewnątrz. Zamknęłam drzwi, pożegnałam się z Jackiem i udałam się do garażu. Ruszyłam spokojnie. Przegazowałam i pognałam. Większość drogi to prosta. Zakrętów jest mało. Po jakiś 10 km wrzuciłam wyższy bieg i przygazowałam. Spojrzałam na prędkościomierz. 180 km/h. Jest nieźle. Przed galerią zaparkowałam o 15:05. Dobry czas. Nat czekała już na mnie.
- Spóźniłaś się – uśmiechnęła się
- Był u mnie Jack, wybacz- zrobiłam niewinną minę
- Dobra. To co zakupy ?
- Tak.
            Weszłyśmy do galerii. Nie było strasznych tłumów. Poszłyśmy do naszych ulubionych sklepów. Pierwszy był Cropp. Chciałam kupić jakiś sweter i czarną koszulkę. Znalazłam obydwie rzeczy. Sweterek jest czarny, z długimi rękawami oraz z białym napisem „Podejmuj ryzyko”. Koszulka jest czarno-szara, na krótkim rękawku. Zapłaciłam za nie tylko 30 £, bo jest przecena. Następny był H&M. Tam chciałam kupić jakieś koszule w kratkę, albo zwykłe. Znalazłam jedną cieplejsza w dużą czarno-czerwoną kratkę. Druga była z lżejszego materiału. Czarna z białymi elementami, jak kołnierzyk czy zakończenie rękawów i koszuli. Tu też zapłaciłam mało, bo tylko 40 £. Po udanych zakupach, poszłyśmy coś zjeść. Zamówiłam sobie sałatkę Cezar i sok pomarańczowy. Nat poszła w podobny klimat, wzięła sałatkę z odrobiną kurczaka i coca-cole.
- Zadowolona z zakupów? – spytała Nat
- Tak i to bardzo – uśmiechnęłam się do niej – A ty chcesz sobie coś kupić?
- Może popatrzyłybyśmy za butami, co?
- Pewnie, a jakich szukasz ?
- Myślałam nad jakimiś do biegania i o szpilkach.
- Oki, to jak zjemy to się rozejrzymy.
            Dostałyśmy nasze zamówienia. Sałatka była super. Jak zjadłyśmy poszłyśmy do sklepu z butami. Jest dwa w tej galerii takie sklepy. Strasznie duże. Weszłyśmy do tego z obuwiem sportowym.
- To jakie chcesz te buty do biegania?- spytałam rozglądając się po półkach
- Myślałam, o czarnych nike’ach z siateczki- odpowiedziała Nat wchodząc w dział z nike’ami. Przeszłyśmy dwa rzędy i Nat upatrzyła Sobie już tu buty.
- To te – uśmiechnęła się – Chce je!
- No to mierz – też się uśmiechnęłam .
- Są dobrze – mruknęła wstając w tych butach – a jakie wygodne.
- Okej, to bierz i idziemy po szpilki – powiedziałam radośnie
- Dobra – ubrała z powrotem swoje buty i poszłyśmy do kas.
- Dzień dobry – przywitała nas z uśmiechem ekspedientka – Będą te.
- Tak, ile płacę – spytała Nat.
- Są na przecenie, więc to będzie 65 £-uśmiechnęła się Emilia, tak miała na plakietce.
- To nieźle – przyznała Nat i dała jej kasę – Dziękuję.
            Wyszłyśmy z tego sklepu i przeszłyśmy niecałe 100 m, bo weszłyśmy do sklepu ze szpilami i tym podobnymi.
- Jaki kolor ma być szpilek i na jaką okazję? – spytałam Nat
- Najlepiej czarne, zwykłe – odparła Nat – Na bal jesienny.
- Rozumiem, że idziesz z Lukiem.
- Oczywiście – uśmiechnęła się
            Z szpilkami było trudniej niż z sportowymi. Jak znalazłyśmy odpowiedni model, to nie było rozmiaru, dla Nat. A jak był rozmiar to albo nie ten kolor, albo typ. Po chyba jakiejś godzinie w końcu, znalazłyśmy te idealne.
- Te są dobre – powiedziała nareszcie Nat – nie cisną, są czarne i nie za wysokie. Są już moje.
- Cieszę się- uśmiechnęłam się – Zmywamy się ?
- Tak, tylko jeszcze zapłacę.
            Tu też, miałyśmy szczęście z przeceną, zapłaciła tylko 60£. Wyszłyśmy z galerii w dobrych humorkach. Szłyśmy przez parking.
- Podrzucić Cię ?- spytałam pakując zakupy do bagażników.
- Jak możesz – uśmiechnęła się – Weźmiesz? – podała mi pudełka z butami.
- Jasne, wskakuj – siadłam na motor, Nat za mną – Do Ciebie czy do Luke’a chcesz jechać ?
-Do mnie muszę się trochę pouczyć, a Luke ma trening – powiedziała Nat, po czym ruszyłam.
            Nie jechałam szybko, bo wiatr doszczętnie zniszczył fryzurę Nat. Ale bawiła się świetnie. Do jej domu dotarłyśmy po 20 minutach.
- Dzięki, kochanie – pożegnała się, wzięła buty i poszła do domu.
            Zawróciłam w kierunku mojego domu. Była pod nim 15 minut później. Wprowadziłam BWM do garażu. Weszłam do domu i od razu pobiegłam do pokoju. Schowałam kupione ciuchy w garderobie. Nie zauważyłam, że na biurku leży bukiet małych czerwonych i czarnych różyczek. Podniosłam bukiecik, ślicznie pachniał. W środku zauważyłam karteczkę.

      „Skoro masz wolną chatę, to może pójdziemy dziś na randkę? Będę po Ciebie o 20 :* ~Jack”
------------------------------------------------------------------------
Jeśli przeczytałaś/eś pozostaw proszę opnie to motywuje. Przepraszam za wszystkie błędy.

6 komentarzy:

  1. Fajny rozdział. Ciekawa jestem w jakim stanie rodzice Izabel znajdą dom :) kiedy następny? Już nie mogę się doczekać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się :) Następny będzie prawdopodobnie w sobotę, albo niedzielę.

      Usuń
  2. Juz nie bede sie przyczepiac do ogromnej ilosci bledow jezykowych, ale moglabys poczytac troche na temat szkolnictwa w UK :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postram się żeby było jak najmniej tych błędów. Spoczko poczytam, a na jakich wiadomościach mam się najbardziej skupić?

      Usuń
    2. W sumie to raczej tego nie jest duzo i nie widac duzej roznicy miedzy polska a angielska szkolo, ale chodzi mi o to zebys tak ogolnie poczytala o systemie szkolnictwa i troche o tym jak odbywaja sie lekcje

      Usuń
    3. gasz moja ortografia mnie dobija :'(

      Usuń

Proszę komentuj :*